*** Oczami Kai ***
...Uśmiechnęłam się miło do dziewczyn. Powoli przypominałam sobie wydarzenia, sprzed paru dni(?), godzin (?). Nie wiem ile tu leżałam. Z każdym przypomnianym wydarzeniem czułam coraz większe obrzydzenie do siebie. Chcę wrócić do domu i się umyć. Jak najszybciej.
- Kiedy wracamy do domu? - powiedziałam słabo. Przez tego idiotę mam jebany gips na nadgarstku i nawet nie wiecie jak to utrudnia życie.
- Powinnaś odpoczywać - odezwał się Josh stojąc we framudze drzwi. Ej, ej, ja się już naspałam i naodpoczywałam. Chcę do domu. - Ale jeśli czujesz się na siłach i chcesz iść, to cię nie zatrzymam - dodał. No i prawidłowo.
- Tak, chcę iść do domu. - powiedziałam. Lou i Julia spojrzeli na mnie z troską.
- Jesteś pewna? - zapytał Lou.
- Tak. Jestem. - powiedziałam i wyciągnęłam do niego rękę, ale momentalnie ją cofnęłam. Zobaczyłam, że mu smutno. Nic nie mogę z tym zrobić. To jest podświadome. Chciałabym ich wszystkich mocno wyściskać. Chcę czuć, że są i już nigdy mnie nie zostawią. Ale nie umiem. Nie mogę. Po prostu. Louis odchrząknął.
- W takim razie, rano pojadę do domu po twoje ciuchy i ci je przywiozę. - uśmiechnęłam się do niego delikatnie. - A teraz nie wiem. Może pozwolisz nam się zdrzemnąć. - powiedział delikatnie.
- Jasne. Pan Malik chyba nie ma z tym problemów. - powiedziałam patrząc na wspomnianego.
- Bądź cicho. Próbuję spać. Nie jesteś najważniejsza. - mruknął.
- Nie brakowało mi ciebie. - przyznałam. Chłopak się nie odezwał. I dobrze. Nie jestem w humorze na kłótnie. Julia połozyła się tuż obok mnie i nie zamierzała wstać. Delikatnie się odsunęłam i patrzyłam jak zasypia.
- Strasznie się o ciebie bałam. Cholernie mi ciebie brakowało. - powiedziała. Uśmiechnęłam się. Mi ciebie też!!! Kocham cię!! krzyczała moja podświadomość. Ja sama się jednak nie odezwałam.
- Jasne. Pan Malik chyba nie ma z tym problemów. - powiedziałam patrząc na wspomnianego.
- Bądź cicho. Próbuję spać. Nie jesteś najważniejsza. - mruknął.
- Nie brakowało mi ciebie. - przyznałam. Chłopak się nie odezwał. I dobrze. Nie jestem w humorze na kłótnie. Julia połozyła się tuż obok mnie i nie zamierzała wstać. Delikatnie się odsunęłam i patrzyłam jak zasypia.
- Strasznie się o ciebie bałam. Cholernie mi ciebie brakowało. - powiedziała. Uśmiechnęłam się. Mi ciebie też!!! Kocham cię!! krzyczała moja podświadomość. Ja sama się jednak nie odezwałam.
***
Nie spałam prawie w ogóle. Nie chciałam. Miałam więcej czasu na przemyślenia. Louis i El niedawno pojechali mi po ciuchy. Ubieram się i jadę do domu. W końcu przyjechali.
Na dworze padało (witamy w Londynie), więc przywieźli mi długie jeansy, białą koszulkę i szary sweterek. Klasycznie. Eleanor wytrzasnęła mi jeszcze podkład i tusz do rzęs. Powoli wstałam i poszłam do wskazanej przez Josha łazienki. Słabo radziłam sobie z założeniem bluzki i zapięciem spodni przez ten cholerny gips. Przy zakładaniu spodni prawie się wyjebałam. Po dłuuuugim czasie wyszłam z łazienki.
- Gotowa? - zapytał Louis lustrując mnie.
- Tak, nareszcie. - powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się i poszliśmy do samochodu. Wspomnę jeszcze tylko, że wszyscy wrócili do domu wcześniej. Taka uwaga. Usiadłam na przednim siedzeniu. Patrzyłam na mijane domy i samochody. Louis spoglądał na mnie przelotnie. Ja na niego też. Czułam, że wszyscy są tacy obcy. Niby jest znowu spokojnie, znów może być normalnie, ale oczywiście ja nie umiem się przystosować. Oczywiście JA jestem problemem. Jak zwykle. Z domu Josha, do domu Lou był kawałek drogi, a ja nie miałam na nic siły. Oparłam głowę o szybę i już miałam zasnąć, kiedy z radia usłyszałam głos Ed'a Sheeran'a. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jestem na jego koncercie. Louis chyba to zauważyła, bo podgłosił piosenkę. Uśmiechnęłam się. Normalnie czułam, że słyszę krzyki fanek Ed'a na koncercie. Tylko, że te piski to nie moja wyobraźnia, a szara rzeczywistość. Bo na widok Louisa parę dziewczyn zebrało się i zaczęło piszczeć. Razem z Lou uśmiechnęliśmy się do nich przelotnie i pomachaliśmy, z jedną czy dwoma zrobiliśmy sobie zdjęcia, przez szybę samochodu.
Po dość długim czasie dojechaliśmy do domu. Lou wpuścił mnie pierwszą i wszyscy strasznie miło mnie przywitali. Tylko, że ja nie miałam ani siły, ani ochoty na takie imprezy powitalne. Najchętniej zaszyłabym się gdzieś w moim pokoju i nie wychodziła. Mimo, że każdy chciał mnie wyściskać to ja nikomu na to nie pozwoliłam oprócz El, Julii i Danielle, bo to są dziewczyny. Im ufam bardziej niż całej reszcie. Szybko zmyłam się do kuchni by coś zjeść. Słyszałam, że Zayn zerwał z Perrie, ale teraz znowu są razem, a przynajmniej tak wnioskuję, bo są tu razem. A chuj z nimi. Ale, szczerze mówiąc, to widząc jak się całują, poczułam dziwne ukłucie w środku. Może po prostu jestem przemęczona. Zrobiłam dwie kanapki i poszłam do salonu.
- Słuchajcie, to kochane, co dla mnie robicie, ale dzisiaj na prawdę nie mam ochoty na zabawę i w ogóle. - powiedziałam im. Wszyscy posmutnieli. - Ja, chyba pójdę do siebie. - powiedziałam. Jeśli myślicie, że pójdę spać to się mylicie. Posłucham muzyki, wejdę na YouTube, na FB na Twittera, na Instagrama itp. A potem pójdę na balkon, czy na dach. Już tłumaczę o co chodzi z dachem. Z mojego balkonu bardzo łatwo wejść na dach, żeby popatrzeć w gwiazdy. Tylko tyle. Weszłam na kompa posprawdzałam wszystko i postanowiłam zagrać w Simsy. Po stworzeniu rodziny chwilę pograłam, a potem wszystkich uśmierciłam. Byli zbyt szczęśliwi, więc ich utopiłam i spaliłam. Jestem pojebana. Idę na dach....
- Gotowa? - zapytał Louis lustrując mnie.
- Tak, nareszcie. - powiedziałam. Chłopak uśmiechnął się i poszliśmy do samochodu. Wspomnę jeszcze tylko, że wszyscy wrócili do domu wcześniej. Taka uwaga. Usiadłam na przednim siedzeniu. Patrzyłam na mijane domy i samochody. Louis spoglądał na mnie przelotnie. Ja na niego też. Czułam, że wszyscy są tacy obcy. Niby jest znowu spokojnie, znów może być normalnie, ale oczywiście ja nie umiem się przystosować. Oczywiście JA jestem problemem. Jak zwykle. Z domu Josha, do domu Lou był kawałek drogi, a ja nie miałam na nic siły. Oparłam głowę o szybę i już miałam zasnąć, kiedy z radia usłyszałam głos Ed'a Sheeran'a. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że jestem na jego koncercie. Louis chyba to zauważyła, bo podgłosił piosenkę. Uśmiechnęłam się. Normalnie czułam, że słyszę krzyki fanek Ed'a na koncercie. Tylko, że te piski to nie moja wyobraźnia, a szara rzeczywistość. Bo na widok Louisa parę dziewczyn zebrało się i zaczęło piszczeć. Razem z Lou uśmiechnęliśmy się do nich przelotnie i pomachaliśmy, z jedną czy dwoma zrobiliśmy sobie zdjęcia, przez szybę samochodu.
Po dość długim czasie dojechaliśmy do domu. Lou wpuścił mnie pierwszą i wszyscy strasznie miło mnie przywitali. Tylko, że ja nie miałam ani siły, ani ochoty na takie imprezy powitalne. Najchętniej zaszyłabym się gdzieś w moim pokoju i nie wychodziła. Mimo, że każdy chciał mnie wyściskać to ja nikomu na to nie pozwoliłam oprócz El, Julii i Danielle, bo to są dziewczyny. Im ufam bardziej niż całej reszcie. Szybko zmyłam się do kuchni by coś zjeść. Słyszałam, że Zayn zerwał z Perrie, ale teraz znowu są razem, a przynajmniej tak wnioskuję, bo są tu razem. A chuj z nimi. Ale, szczerze mówiąc, to widząc jak się całują, poczułam dziwne ukłucie w środku. Może po prostu jestem przemęczona. Zrobiłam dwie kanapki i poszłam do salonu.
- Słuchajcie, to kochane, co dla mnie robicie, ale dzisiaj na prawdę nie mam ochoty na zabawę i w ogóle. - powiedziałam im. Wszyscy posmutnieli. - Ja, chyba pójdę do siebie. - powiedziałam. Jeśli myślicie, że pójdę spać to się mylicie. Posłucham muzyki, wejdę na YouTube, na FB na Twittera, na Instagrama itp. A potem pójdę na balkon, czy na dach. Już tłumaczę o co chodzi z dachem. Z mojego balkonu bardzo łatwo wejść na dach, żeby popatrzeć w gwiazdy. Tylko tyle. Weszłam na kompa posprawdzałam wszystko i postanowiłam zagrać w Simsy. Po stworzeniu rodziny chwilę pograłam, a potem wszystkich uśmierciłam. Byli zbyt szczęśliwi, więc ich utopiłam i spaliłam. Jestem pojebana. Idę na dach....