niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 15 "Myślałaś, że możesz o mnie zapomnieć kochanie?..."

Kiedy skończyłam się z nimi witać zamarłam kiedy trochę dalej zobaczyłam Jego sylwetkę...


- Wszystko w porządku? - zapytał Lou odwracając się w stronę, w którą się zagapiłam.
- Tak, tak. Chodźmy już. - powiedziałam. Lou spojrzał na mnie podejrzliwie. - Jeszcze chwila, a reporterzy nas zjedzą. - uśmiechnęłam się i starałam się wyjść z lotniska. Niedaleko czekał na nas samochód Louisa. W aucie kompletnie pogrążyłam się w myślach. Po co on tu przyszedł? Chce mnie nastraszyć. Póki co mu to wychodzi. Kaja idiotko, jak mogłaś być taka głupia i zacząć się z nim spotykać? Cholera, cholera, cholera, cholera. Tylko, że na początku on był normalny...



Retrospekcja

Pewnego dnia, kiedy wchodziłyśmy z Julią do szkoły ja przypadkowo wpadłam na Davida. Wtedy jeszcze nie wiedziałam kim jest, bo był nowy w szkole. Kiedy poczułam, że upadam, ktoś złapał moją rękę i nie pozwolił mi zrobić sobie krzywdy.
- Musisz bardziej na siebie uważać. - chłopak uśmiechnął się. I to właśnie wtedy się w nim zakochałam. Czułam, że Julia głupkowato się uśmiecha, ale nie zwróciłam na nią uwagi.
W następnych dniach zakochiwałam się w nim jeszcze bardziej. Nie opuszczał mnie na krok. Nickowi to się nie bardzo podobało. W końcu zaczęliśmy związek. Było w porządku... Do czasu kiedy mój idealny chłopak nie zaczął brać narkotyków. Wtedy zaczął być strasznie zazdrosny.  Przeszkadzał mu nawet Nicolas. Chciałam go zostawić, ale on nie brał tego do świadomości. I się zaczęło.

Koniec retrospekcji

No, i to mniej więcej tyle. Nawet nie zauważyłem, kiedy dotarliśmy na miejsce. do domu najpierw weszli chłopcy, a potem wprowadzili mnie. Dziwne, nie? Kiedy tylko weszłam do domu dowiedziałam się czemu tak zrobili. Wszyscy wyskoczyli z zakątków salonu krzycząc "witaj w domu". Louis sprowadził tu wszystkich. Nawet Nicolasa i Justina. 
- Nicolas! - krzyknęłam widząc najlepszego kumpla. Niemal od razu wpadłam mu w objęcia. (nie pocałował mnie). Już po chwili przy mnie zebrali się wszyscy, by mnie przywitać. Zaraz potem podeszła Julia i przytuliła mnie najmocniej jak mogła mówiąc chyba, że tęskniła. Potem podszedł Justin zamykając mnie w swoim żelaznym uścisku. Potem przyszedł czas na Nialla, Eleanor, Danielle, Liama. Jako ostatni przywitał mnie Harry.
- Tęskniłem za tobą krasnalu. - powiedział.
- Tylko się nie rozczulaj. I byle nie krasnalu. - powiedziałam. 
Chłopak uśmiechnął się ukazując rządek prostych i białych zębów. Jak on to robi? Ile razy dziennie on myje te zęby? Lokowany mocno mnie do siebie przytulił.
Zaśmiałam się cicho i poszłam coś zjeść. Długo opowiadałam wszystkim jak było w Polsce i w ogóle. Starałam się nie myśleć o Davidzie.Tyle, że słabo mi to wychodziło. No trudno. Potem zaczęło się karaoke i każdy się wydurniał. Razem z Julią zaśpiewałyśmy Fancy i nieźle się bawiłyśmy. Potem było Lips are movin itd. Było mnóstwo śmiechu. Musiałam wyjść na chwilę na taras. Niestety chyba przeszkodziłam Zaynowi i tej całej Perrie. Nie przepadam za nią. Wygląda na snobkę. I teraz na pewno się nie mylę. Oboje spojrzeli na mnie w osłupieniu i chyba czekali aż sobie pójdę. Ja jednak usiadłam sobie na krześle nie zwracając na nich uwagi. Malik westchnął, a ja się uśmiechnęłam.
- Myślicie, że nie widziałam całujących się ludzi? Błagam was. - powiedziałam.
- Tak, tak. Zapomniałem, że nie znasz takiego słowa jak prywatność. - odpowiedział mi Zayn.
- Znam, ale nie można żądać prywatności w ogrodzie. Prywatność możesz mieć w kiblu. - odpyskowałam mu. Jego dziewczyna spojrzała na mnie z nienawiścią. A nie powiedziałam prawdy? Wreszcie sobie poszli. Spięłam się kiedy dostałam sms'a. 

Myślałaś, że możesz o mnie zapomnieć kochanie? O mnie nie da się zapomnieć.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Rozdział 14 "Postaram się przylatywać tu częściej."

Znowu zaczęły się, śpiewy i śmiechy. Wszyscy zapomnieli o tym co działo się przed chwilą i rozmawiali o przyszłości i przeszłości. Słuchałam wszystkich z ciekawością. Jak nigdy.




Obudził mnie śpiew ptaków. Tak ładny, że postanowiłam poleżeć jeszcze trochę dłużej i posłuchać go. Kiedy byłam gotowa by wstać powoli zrobiłam to. Wyjrzałam przez okno. Piękna pogoda. Nie dziwię się że ptaki tak zajebiście śpiewały. Wybrałam dzisiejszy zestaw   i poszłam do łazienki. Zrobiłam make up, a włosy spiełam w kucyk. Zeszłam do kuchni. Tam czekał na mnie talerz naleśników i paru gości. Paweł i jego dziewczyna z córką, Piotrek i Kinga z córką, Tomek z Wojtkiem i Zosią i ciocia Marta z Andrzejem, Łukaszem i Anią. Wszystkie dzieciaki dosłownie rzuciły się na mnie i zacisnęły mnie w swoim uścisku. Oprócz Wojtusia, który stał trochę dalej nie do końca pewny co ma zrobić. Kiedy udało mi się wyrwać z objęć innych dzieciaków podeszłam do chłopca.
- Cześć. - powiedziałam podając mu rękę. Chłopak niepewnie uścisnął ją. - Pewnie mnie nie pamiętasz, ale jestem Kaja i znam cię odkąd byłeś bobasem. Zmieniałam ci pieluchy. - uśmiechnęłam się. Wojtek zrobił to samo. Przytulił mnie. Przypomina mi pewnego małego chłopca. Kogo? Mojego małego czteroletniego braciszka, który przez raka musiał skrócić swoje życie. Został mi tylko Louis. Mniejsza o to.
Wszyscy mocno mnie wyściskali, po czym w końcu mogłam zjeść te pysznie wyglądające naleśniki.
Jedząc zastanawiałam się, co stało się z Davidem. Na czas mojego pobytu tutaj w ogóle się nie odezwał. Nie wiem co knuje, ale mam nadzieję, że nikomu nic nie zrobi. Najbardziej teraz martwiłam się o Louisa. Dzwonił do mnie prawie codzień i opowiadał mi jak mu minął dzień. Fajny z niego brat. Nadal nie mogę wyrwać myśli ze szponów Davida. Co on do cholery knuje? Dlaczego kompletnie się nie odzywa? Przecież by sobie nie odpuścił... Niedługo się pewnie wszystkiego dowiem...
Kiedy już się najadłam, poszłam z Łukaszem na spacer. Tylko z nim. Jako dzieciaki byliśmy ze sobą bardzo blisko. Kochałam jego obecność przy mnie nawet jeśli nic nie mówił. Najważniejsze, że był. Wiem że ostatnimi czasy miał jakieś problemy z wypadkiem, w którym zginęła jego koleżanka. Postanowiłam nie naciskać i poczekać aż sam mi powie. Byliśmy w naszym ulubionym miejscu. Trochę daleko od domu. Była tutaj mała plaża, którą zdaje się, że mało kto zna. Usiedliśmy na piasku. Oparłam głowę na jego ramieniu. Przymknęłam oczy.
- Wiesz... Przyjechałem tu dzisiaj tylko dla ciebie. - zaczął. - Bo szczerze mówiąc mam ochotę zamknąć się gdziekolwiek i z tamtąd nie wychodzić. Nigdy. Wiedziałem, że będziesz chciała się ze mną zobaczyć. Nie mogłem cię tak zostawić. Ale kiedy pomyślę sobie, że po części to ja ją zabiłem...
- Łukasz... Proszę... - zaczęłam i spojrzałam na niego. Odwrócił wzrok. - Nie myśl tak o tym. Jej serce uratowało inną osobę. Dzięki tobie. Nie zamykaj się. Ranisz tym bliskich. Pomyśl o Ani. To twoja siostra. Potrzebuje brata tak samo jak rodziców. Bardzo cieszę się, że przyjechałeś, bo nikogo bardziej niż ciebie nie chciałabym tutaj teraz przy mnie... - powiedziałam. Chłopak w końcu na mnie spojrzał i uśmiechnął się. - No chyba, że Roberta Pattinsona nago. - zaśmiałam się. Chłopak pokręcił głową. Następne godziny, aż do obiadu minęły nam na rozmowach. O wszystkim.
W domu wszyscy jak zwykle mówili, że się martwili itp. a my jak zwykle uśmiechaliśmy się do siebie cierpliwie wysłuchując niekończących się kazań.
Na obiad był rosół. Najpyszniejszy rosół jaki w życiu jadłam. Oczywiście na stole nie mogło zabraknąć pierogów. Najadłam się jak nigdy. Postaram się przylatywać tu częściej. Znowu rozmowy. Tym razem jednak nie męczyły mnie one. Wręcz przeciwnie. Uczestniczyłam w nich.

*** Oczami Zayna ***

To dzisiaj miała wrócić Kaja. Czy się cieszyłem? może trochę. Tylko dlatego, że nie miałem kogo denerwować.  Nie myślcie sobie, że się za nią stęskniłem. Nie tęskniłem. 
- Ale się stęskniłem za tym krasnalem. - z transu wyrwał mnie głos Nialla.
- Tak, racja strasznie mi jej brakuje. - odezwał się Lou. Uśmiechnąłem się tylko i pokręciłem głową na ich słowa.
- Nie mogę się doczekać, aż poznam tą dziewczynę. - powiedziała Perrie uśmiechając się. 
No właśnie. Mam dziewczynę nazywa się Perrie Edwards i jest przepiękna. Zakochałem się.

*** Oczami Kai ***

  Musiałam powoli szykować się do wyjazdu. Na lotnisko miał mnie odwieźć Paweł. Postanowiłam się przebrać, ponieważ zrobiło się chłodno, a nie wiem jaka pogoda będzie w Londynie. Ubrałam na siebie wcześniej wybrany zestaw a poprzedni schowałam do walizek. Włosy rozpuściłam. Założyłam na siebie bluzę i ciągnąc za sobą walizki zeszłam na dół. Paweł od razu zabrał ode mnie "bagaże". Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam z domu. Najmocniej przytuliłam Łukasza.
- Nie zamykaj się. Oni cię kochają. - szepnęłam i poszłam. Weszłam do samochodu, a Paweł pakował walizki do bagażnika. Korzystając z okazji narysowałam na zaparowanej od mojego oddechu szybie serduszko i uśmiechnęłam się do wszystkich zgromadzonych.
 Po paru minutach wyjechaliśmy. Obserwowałam wszystko co mijaliśmy. Podróż mijała w ciszy, ale po chwili Paweł przerwał ją zagadując, co chcę robić itp. Nie przeszkadzało mi to. Odpowiadałam na każde zadane przez niego pytanie. Byłam serdeczna i miła, tak jak kiedyś. Prawie cały czas się uśmiechałam. Jakby moja przeszłość przestała być MOJĄ przeszłością tylko kogoś innego. Fajne uczucie. Naprawdę. Mam nadzieję, że wraz z moim powrotem do Londynu nie wrócą też moje problemy...
Nawet nie spostrzegłam jak byliśmy na lotnisku. Pożegnałam się z Pawełkiem i pobiegłam na samolot z kapturem i spuszczoną głową. 
Gdy byłam w samolocie i zajęłam miejsce to od razu założyłam na uszy słuchawki i włączyłam ulubioną playlistę. Wyłączyłam się.

***

Wychodząc z samolotu znowu założyłam na głowę kaptur i szukałam Louisa.W końcu zobaczyłam go otoczonego ochroniarzami i reporterami. Obok niego stał Zayn z jakimś blond kołtunem (czyt. blondynka). Gdzie reszta chłopców? Pewnie zostali w domu. W końcu udało mi się dojść do Louisa. Przytulaniu nie było końca. Chłopak nie chciał mnie puścić. Nadszedł czas na powitanie Zayna i jego dziewczyny (?). Szybkie przytulenie i tyle, to nic nie znaczy. Kiedy skończyłam się z nimi witać zamarłam kiedy trochę dalej zobaczyłam Jego sylwetkę...


___________________________________________________

Jak się podoba? Dzieje się ;*

OGŁOSZENIA PARAFIALNE

Heja :* dobra pomidory mam parę ważnych ogłoszeń
1. Od dzisiaj rozdziały będą pojawiały się co tydzień lub dwa w poniedziałek/sobotę
2. Jeśli nie dodam rozdziału z jakiegoś powodu będę pisała z jakiego
3. Musicie pokazać mi, że mam dla kogo to pisać. Mówiąc prościej piszcie komentarze. Nawet nie wiecie jak chociażby jeden komentarz typu "super" może zmotywować do dalszego pisania.
4. Nie wiem czy zauważyliście, ale po wejściu na mojego bloga już nie pojawia się muzyka. Dlaczego? Stwierdziłam, że będzie lepiej, jak do każdego rozdziału będę dodawała osobno piosenkę.


Teraz najważniejsze. Dlaczego tak długo nie pisałam? Nie tylko dlatego, że czekałam na te 3 komentarze, które niestety się nie pojawiły ;/, ale też dlatego, że miałam przez chwilę myśli, żeby bloga usunąć, ale kiedy pomyślałam o tym że dla Was przeczytanie kolejnego rozdziału, jest ucieczką Waszego życia to nie mogłam tego zrobić, więc biłam się z myślami. W końcu jednak stwierdziłam, że nie usuwam bloga. Poza tym nie miałam weny. Po prostu trochę mnie to wszystko przerosło. To nie jest jedyne miejsce gdzie piszę.
Piszę na stronce z imaginami (nie pisze tutaj tylko ja, ale też parę innych fajnych dziewczyn) :http://kochamy-one-direction-jak-ja-ciebie.blogspot.com/

Jeśli ktokolwiek to przeczytał to bardzo dziękuję. Za niedługo powinien pojawić się rozdział. Kocham Was wszystkich i mam nadzieję, że to co robię sprawia nie tylko mnie, ale i Wam radość i właśnie dlatego pisze bloga. <3

wtorek, 3 lutego 2015

Rozdział 13 "Powrót do normalności?"

Ogólnie to nie powinnam dodawać rozdziału, bo pojawił się tylko jeden komentarz mówiący o nominacji do Liebster Award... Bardzo dziękuję za nominację, ale nie zrobię posta o nominacji, ponieważ najzwyczajniej w świecie jest tego za dużo na moim blogu. Jestem bardzo wdzięczna za nominację.
Znajcie moją łaskę. Pojawia się rozdział.




Był chłopakiem Kasi. - A jednak. Czyli to był on. Spojrzałam w stronę baru. Podrywał inną dziewczynę. A to jebany kutas...

- A czemu pytasz? - z transu wyrwał mnie głos kuzyna.
- A tak jakoś. Nieważne. - powiedziałam wymijająco. - Dasz mi soku? - zapytałam.
- Jasne. - odpowiedział i poszedł. Spojrzałam jeszcze raz na Marcina. Zauważył, że na niego patrzę, bo odwrócił wzrok w moją stronę i uśmiechnął się. Odwróciłam się kiedy usłyszałam dziecięcy głos.
- Pobawisz się ze mną? - zapytała Basia.
- Jasne. - uśmiechnęłam się. Goniłam ją przez około 30 minut i bawiłam się świetnie. w końcu zdyszane usiadłyśmy na fontannie. Dziewczynka oblała mnie wodą. Zrobiłam to samo. Kiedy Paweł przerwał naszą zabawę, byłyśmy całe mokre.
- Nudziarz z ciebie. - powiedziałam i ochlapałam go wodą.
- Dobra, dobra. dosyć tego dobrego. Do baru. Dwa soki na panie czekają. - posłusznie poszłyśmy za chłopakiem nadal się śmiejąc. Ujrzałam Japończyka, którego wcześniej nie zobaczyłam.
- O. No właśnie. Taro, to moja kuzynka Kaja, Kaja to Taro. - powiedział Paweł. Podałam Taro rękę. Uścisnął ją z uśmiechem.  Odwzajemniłam gest.  A przynajmniej się starałam. Usiadłam z Basią przy barze i piłyśmy sok. Po chwili dostałyśmy również ciacho. Czekoladowe.
Brakowało mi Polski.
- Odwieźć cię do domu? Robi się późno. - usłyszałam Pawła.
- Jeszcze nie. - odpowiedziałam. Chłopak kiwnął głową. Wyszłam na chwilę z baru. Poszłam kawałek na spacer. Nie chciałam się zgubić. Nie pamiętałam do końca wszystkich miejsc w Warszawie. Poza tym... Nieważne. W moim życiu za dużo się dzieje. Usiadłam na murku niedaleko placu zabaw, na którym zawsze się bawiłam. Spoglądałam na dzieci i wspominałam. Moja zabawa wyglądała inaczej.
Kilkoro dzieci z wymalowanymi twarzami biegało po całym placu zabaw krzycząc i śmiejąc się. Łaziliśmy po drzewach i każdej możliwej drabince. W naszej wyobraźni byliśmy indianami.
To były dobre czasy. Wszystko było łatwiejsze. Mniej się wiedziało, czuło i rozumiało.
Kiedy mama zmarła stałam się poważniejsza i bardziej odpowiedzialna... A może tylko mi się wydaje? Może po prostu nie ma tu Malika. Nie żebym za nim tęskniła, czy coś. Po prostu nie ma nikogo kto podniósłby mi ciśnienie. Dziwnie jakoś. Spokojnie.
Kiedy dzieci się rozeszły, oprzytomniałam i wróciłam do baru.
- Odwieziesz mnie? - zapytałam Pawła.
- Jasne. - poszłam do samochodu.
Cała droga minęła nam w ciszy. Kiedy byliśmy już w Grabinie, poszłam przywitać się z dziadkami. Po zjedzeniu kolacji poszłam do "swojego" pokoju. Zajrzałam na facebooka, twittera itd.
Po stwierdzeniu, że nic ciekawego się nie wydarzyło, poszłam pod prysznic. Ubrałam piżamę.
Po krótkim czasie poszłam spać.


*** 5 dni potem ***

Był piękny wieczór, więc dziadek postanowił zrobić ognisko. Przez te 5 dni nic się nie wydarzyło. Oprócz tego, ze dowiedziałam się, że za 3 dni mam przesłuchanie do London Arts, ponieważ Julia mnie zapisała. Ogólnie jest pierwsza połowa wakacji, ale w London Arts już tak mają. Poza tym zaprzyjaźniłam się z Kasią. I zakolegowałam z Marcinem. Udało mi się trochę uspokoić. 
Jutro wieczorem wyjeżdżam. Dzisiaj jest wieczór pożegnalny. 
Śpiewamy jakieś piosenki i śmiejemy się z żartów dziadka. Jest naprawdę miło. 
Nagle usłyszeliśmy warkot silnika, zobaczyłam samochód Marcina. A, zapomniałabym. Kasia nadal nienawidzi Marcina. Brunetka szybko się zmyła, a ja poszłam do chłopaka.
- Po coś tu przyszedł? - zapytałam.
- Chcę pogadać z Kasią. - powiedział.
- Ona nie chce cię znać koleś. 
- Nie potrafię bez niej żyć. - rozejrzałam się. - Chodź. - powiedziałam ciągnąc go w stronę tarasu. Poprosiłam, żeby ktoś poszedł po Kasię. Kiedy tylko zauważyłam ja na horyzoncie, poszłam w jej stronę. Złapałam jej rękę i siłą zaciągnęłam do Marcina.
- Musicie w końcu pogadać. - powiedziałam do niej cicho.
- Nie mam o czym z nim gadać. - stwierdziła.
- Proszę. - powiedziałam słodko.  
- Masz 5 minut. - zwróciła się do Marcina. Zawsze coś. Odeszłam kawałek, ale na tyle blisko, żeby mieć ich na widoku. Gdyby chcieli się zabić, czy coś. Po pięciu minutach wróciłam na taras. Usiadłam na krzesełku i czekałam, aż któreś z nich się odezwie.
- Dziękuję za pomoc. - powiedział Marcin uśmiechając się.
- Proszę. Tylko teraz się pilnuj, bo specjalnie do was nie będę przyjeżdżać. - powiedziałam uśmiechając się. - Pomogłam ci, a teraz dam ci przyjacielską radę. Jeśli chcesz być w jednym poważnym związku, to przestań być takim dupkiem. - powiedziałam na jednym tchu i uśmiechnęłam się.
- Jak zwykle dobra rada. - powiedział Marcin ironicznie.
- A ja się z nią zgadzam. - wtrąciła Kasia z uśmiechem. Poszłam na ognisko zostawiając ich samych.
- I jak? - zapytał dziadek.
- W porządku.
- dobra z ciebie swatka. - uśmiechnęłam się.
Znowu zaczęły się, śpiewy i śmiechy. Wszyscy zapomnieli o tym co działo się przed chwilą i rozmawiali o przyszłości i przeszłości. Słuchałam wszystkich z ciekawością. Jak nigdy.


________________________________________________________________

Rozdział dodany po dłuuuuuugiej przerwie. Mam nadzieję, ze ktoś to jeszcze czyta. Doceniam każdego bardzo mocno. Ostatnio mam mnóstwo pomysłów, ale niestety nie wiem jak wszystko ubrać w słowa.
Postaram się częściej dodawać rozdziały, ale nic nie obiecuję. Mam dużo nauki. A ferie dopiero za 2 tygodnie ;-; Wielkopolska pozdrawia ;* ;__;