Znajcie moją łaskę. Pojawia się rozdział.
Był chłopakiem Kasi. - A jednak. Czyli to był on. Spojrzałam w stronę baru. Podrywał inną dziewczynę. A to jebany kutas...
- A czemu pytasz? - z transu wyrwał mnie głos kuzyna.
- A tak jakoś. Nieważne. - powiedziałam wymijająco. - Dasz mi soku? - zapytałam.
- Jasne. - odpowiedział i poszedł. Spojrzałam jeszcze raz na Marcina. Zauważył, że na niego patrzę, bo odwrócił wzrok w moją stronę i uśmiechnął się. Odwróciłam się kiedy usłyszałam dziecięcy głos.
- Pobawisz się ze mną? - zapytała Basia.
- Jasne. - uśmiechnęłam się. Goniłam ją przez około 30 minut i bawiłam się świetnie. w końcu zdyszane usiadłyśmy na fontannie. Dziewczynka oblała mnie wodą. Zrobiłam to samo. Kiedy Paweł przerwał naszą zabawę, byłyśmy całe mokre.
- Nudziarz z ciebie. - powiedziałam i ochlapałam go wodą.
- Dobra, dobra. dosyć tego dobrego. Do baru. Dwa soki na panie czekają. - posłusznie poszłyśmy za chłopakiem nadal się śmiejąc. Ujrzałam Japończyka, którego wcześniej nie zobaczyłam.
- O. No właśnie. Taro, to moja kuzynka Kaja, Kaja to Taro. - powiedział Paweł. Podałam Taro rękę. Uścisnął ją z uśmiechem. Odwzajemniłam gest. A przynajmniej się starałam. Usiadłam z Basią przy barze i piłyśmy sok. Po chwili dostałyśmy również ciacho. Czekoladowe.
Brakowało mi Polski.
- Odwieźć cię do domu? Robi się późno. - usłyszałam Pawła.
- Jeszcze nie. - odpowiedziałam. Chłopak kiwnął głową. Wyszłam na chwilę z baru. Poszłam kawałek na spacer. Nie chciałam się zgubić. Nie pamiętałam do końca wszystkich miejsc w Warszawie. Poza tym... Nieważne. W moim życiu za dużo się dzieje. Usiadłam na murku niedaleko placu zabaw, na którym zawsze się bawiłam. Spoglądałam na dzieci i wspominałam. Moja zabawa wyglądała inaczej.
Kilkoro dzieci z wymalowanymi twarzami biegało po całym placu zabaw krzycząc i śmiejąc się. Łaziliśmy po drzewach i każdej możliwej drabince. W naszej wyobraźni byliśmy indianami.
To były dobre czasy. Wszystko było łatwiejsze. Mniej się wiedziało, czuło i rozumiało.
Kiedy mama zmarła stałam się poważniejsza i bardziej odpowiedzialna... A może tylko mi się wydaje? Może po prostu nie ma tu Malika. Nie żebym za nim tęskniła, czy coś. Po prostu nie ma nikogo kto podniósłby mi ciśnienie. Dziwnie jakoś. Spokojnie.
Kiedy dzieci się rozeszły, oprzytomniałam i wróciłam do baru.
- Odwieziesz mnie? - zapytałam Pawła.
- Jasne. - poszłam do samochodu.
Cała droga minęła nam w ciszy. Kiedy byliśmy już w Grabinie, poszłam przywitać się z dziadkami. Po zjedzeniu kolacji poszłam do "swojego" pokoju. Zajrzałam na facebooka, twittera itd.
Po stwierdzeniu, że nic ciekawego się nie wydarzyło, poszłam pod prysznic. Ubrałam piżamę.
Po krótkim czasie poszłam spać.
*** 5 dni potem ***
Był piękny wieczór, więc dziadek postanowił zrobić ognisko. Przez te 5 dni nic się nie wydarzyło. Oprócz tego, ze dowiedziałam się, że za 3 dni mam przesłuchanie do London Arts, ponieważ Julia mnie zapisała. Ogólnie jest pierwsza połowa wakacji, ale w London Arts już tak mają. Poza tym zaprzyjaźniłam się z Kasią. I zakolegowałam z Marcinem. Udało mi się trochę uspokoić.
Jutro wieczorem wyjeżdżam. Dzisiaj jest wieczór pożegnalny.
Śpiewamy jakieś piosenki i śmiejemy się z żartów dziadka. Jest naprawdę miło.
Nagle usłyszeliśmy warkot silnika, zobaczyłam samochód Marcina. A, zapomniałabym. Kasia nadal nienawidzi Marcina. Brunetka szybko się zmyła, a ja poszłam do chłopaka.
- Po coś tu przyszedł? - zapytałam.
- Chcę pogadać z Kasią. - powiedział.
- Ona nie chce cię znać koleś.
- Nie potrafię bez niej żyć. - rozejrzałam się. - Chodź. - powiedziałam ciągnąc go w stronę tarasu. Poprosiłam, żeby ktoś poszedł po Kasię. Kiedy tylko zauważyłam ja na horyzoncie, poszłam w jej stronę. Złapałam jej rękę i siłą zaciągnęłam do Marcina.
- Musicie w końcu pogadać. - powiedziałam do niej cicho.
- Nie mam o czym z nim gadać. - stwierdziła.
- Proszę. - powiedziałam słodko.
- Masz 5 minut. - zwróciła się do Marcina. Zawsze coś. Odeszłam kawałek, ale na tyle blisko, żeby mieć ich na widoku. Gdyby chcieli się zabić, czy coś. Po pięciu minutach wróciłam na taras. Usiadłam na krzesełku i czekałam, aż któreś z nich się odezwie.
- Dziękuję za pomoc. - powiedział Marcin uśmiechając się.
- Proszę. Tylko teraz się pilnuj, bo specjalnie do was nie będę przyjeżdżać. - powiedziałam uśmiechając się. - Pomogłam ci, a teraz dam ci przyjacielską radę. Jeśli chcesz być w jednym poważnym związku, to przestań być takim dupkiem. - powiedziałam na jednym tchu i uśmiechnęłam się.
- Jak zwykle dobra rada. - powiedział Marcin ironicznie.
- A ja się z nią zgadzam. - wtrąciła Kasia z uśmiechem. Poszłam na ognisko zostawiając ich samych.
- I jak? - zapytał dziadek.
- W porządku.
- dobra z ciebie swatka. - uśmiechnęłam się.Znowu zaczęły się, śpiewy i śmiechy. Wszyscy zapomnieli o tym co działo się przed chwilą i rozmawiali o przyszłości i przeszłości. Słuchałam wszystkich z ciekawością. Jak nigdy.
________________________________________________________________
Rozdział dodany po dłuuuuuugiej przerwie. Mam nadzieję, ze ktoś to jeszcze czyta. Doceniam każdego bardzo mocno. Ostatnio mam mnóstwo pomysłów, ale niestety nie wiem jak wszystko ubrać w słowa.
Postaram się częściej dodawać rozdziały, ale nic nie obiecuję. Mam dużo nauki. A ferie dopiero za 2 tygodnie ;-; Wielkopolska pozdrawia ;* ;__;
super rozdział :)
OdpowiedzUsuń