środa, 28 września 2016

Rozdział 42 "Sen?"

- Ja ciebie też. - odpowiedział. - I błagam, niech takie głupoty więcej ci nie przychodzą do głowy. - powiedział i stuknął mnie w czoło. Pocałowałam go. Chłopak pogłębił pocałunek i położył mnie na łóżku.... Resztę sobie dopowiedzcie... 


Obudziłam się cała przemoczona. Słyszałam jak gdzieś niedaleko mnie kapie woda, słyszałam również nadchodzące kroki i rozmowę. Próbowałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Uniosłam rękę, by dotknąć oczu. Moje powieki były zszyte..... Wait!!! CO?!?!?! Próbowałam krzyczeć, ale nie mogłam wydać z siebie głosu. Zaczęłam panikować. Do pomieszczenia, w którym przebywałam ktoś wszedł. Poczułam zimno lodowate zimno na moim czole. To pistolet.
- Zasłużyłaś na to, suko. - usłyszałam. To brat Davida... Nie zdążyłam nic zrobić, kiedy kulka przeszyła moją czaszkę......
Obudziłam się zlana potem. Chciałam wstać i iść się napić wody, ale znów nie mogłam się ruszyć. Tylko nie to.... Zaczęłam ciężko oddychać. Do mojego łóżka podeszła jakaś postać. To prawdopodobnie mężczyzna. Usiadł na moim łóżku. Nic do mnie nie mówił. Po prostu przez długi czas na mnie patrzył. Starałam się przypomnieć sobie co należy zrobić w przypadku paraliżu sennego. Przede wszystkim nie powinnam się bać. Łatwo powiedzieć... Gdzieś za oknem szalała burza, potem usłyszałam kroki. To mojego pokoju wszedł kolejny mężczyzna. Chyba mężczyzna. Tak wywnioskowałam, chociaż bardziej przypominał zwierzoczłeka. Był niesamowicie wysoki i miał niesamowicie szerokie ramiona. On jednak ie podszedł bliżej. Trzymał się w cieniu. Próbowałam wziąć głęboki oddech, ale nie mogłam. Po czym spostrzegłam, że osoba siedząca przed chwilą na moim łóżka, zaczęła mnie dusić. Z przyzwyczajenia zaczęłam rzucać bluźnierstwami i przekleństwami. Pomogło. Wybudziłam się.....
 Od razu krzyknęłam, wstałam do pozycji siedzącej i zapaliłam światło. O dziwo, wszystko widzę. No błagam... Ten wypadek, basen, Zayn... To wszystko to były sny? Kiedy ja zaczęłam się zastanawiać, co tak właściwie nie było snem, do pokoju weszli Louis i Zayn. Zayn... Czy to, że jesteśmy parą też mi się przyśniło? Co było jawą, a co snem? Zayn usiadł naprzeciwko mnie na łóżku, pocałował mnie w czoło i przytulił do siebie. Okej... Czyli jesteśmy razem.
- Już lepiej? - zapytał Louis, kiedy odsunęłam się od Zayna.
- T- Tak... Chyba... Tak. - powiedziałam tak cicho, że zaczęłam się zastanawiać, czy mnie usłyszał. Wciąż ciężko oddychałam i byłam przerażona. 
- Która godzina? - zapytałam już nieco głośniej.
- 3 nad ranem. - odpowiedział mi Louis.
- Co działo się wczoraj? - zapytałam. Chłopcy spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się.
- Wróciliśmy z trasy skarbie. - powiedział Zayn. Starałam się przetworzyć informację, którą otrzymałam. Już wszystko pamiętam. Wow. Ale się działo.
- Wracaj do spania, bo jutro idziesz do szkoły. - powiedział Lou. Ucałował mnie w czoło i wyszedł. Zayn wstał z łóżka i chciał iść w ślady przyjaciela, jednak ja go zatrzymałam.
- Zayn... - zaczęłam cicho. Chłopak nadal stał przed drzwiami, trzymając klamkę. Kiedy nic więcej nie powiedziałam odwrócił się do mnie patrząc na mnie wyczekująco.
- Zostań... - powiedziałam. Chłopak nic nie odpowiedział tylko podszedł do mojego łóżka. Odsunęłam się, robiąc dla niego miejsce. Zayn położył się obok mnie całując mnie w policzek. Położyłam głowę na jego torsie i zasnęłam...

***

Obudził mnie najgorszy na świecie dźwięk budzika. Otworzyłam oczy, kiedy coś, albo raczej ktoś poruszył się i mruknął niezadowolony. 
- Zamierzasz jeszcze tego ranka wyłączyć to narzędzie z piekła rodem? - warknął Zayn przykładając sobie poduszkę do głowy. Zaśmiałam się, chwyciłam za telefon i wyłączyłam budzik. Ucałowałam go w policzek i chciałam wstać, ale chłopak chwycił mnie za rękę i pociągnął do siebie. 
Pocałował mnie namiętnie. Bardzo chciałam zostać w jego objęciach na zawsze... Ale muszę iść do szkoły.
- Zayn... Muszę iść do szkoły. - powiedziałam.
- Wiem. Idź. - powiedział, poluźniając uścisk. Jednak, kiedy chciałam wyjść z łóżka, on znowu zacieśnił uścisk.
- Zayn. Proszę cię. - powiedziałam. Chłopak zaśmiał się słodko, ale w końcu wypuścił mnie z łóżka. Wstałam, przeciągnęłam się i wyjrzałam przez okno. Londyńska jesień w końcu przyszła. Na zewnątrz lało. Podeszłam do szafy. Wybrałam zestaw i poszłam do łazienki.Spięłam włosy, żeby mi nie przeszkadzały i wzięłam prysznic. Wyszłam, osuszyłam ciało ręcznikiem i ubrałam się. Rozpuściłam włosy, po czym je uczesałam w kucyk. Nałożyłam na twarz podkład, puder i pomalowałam rzęsy tuszem. Kiedy wyszłam z łazienki, zobaczyłam że Zayna nie ma. Podeszłam więc do stolika nocnego i wzięłam swój telefon. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie byli już Eleanor i Louis. Przywitałam się z nimi uśmiechem i usiadłam przy stole. Eleanor położyła mi przed nosem talerz naleśników z syropem klonowym. Przyznam, wręcz pociekła mi ślinka.
- Hej dziwaki. - usłyszałam znajomy głos. Julia właśnie weszła do kuchni.
- Julia, naleśniki. - powiedziała Eleanor kładąc talerz naleśników na miejscu tuż obok mnie.
- Nie jestem głodna. - powiedziała moja przyjaciółka.
- To nie było pytanie. - odrzekła Eleanor z grobową miną. Julia posłusznie usiadła obok mnie i zaczęła zajadać swoją porcję naleśników. Do kuchni wszedł Niall w bokserkach i nagle moja przyjaciółka się zacięła. Chłopak też jakby na chwilę się zatrzymał. Przywitał się z nami przeczesując włosy palcami. Między tą dwójką definitywnie coś iskrzy. Tylko dlaczego nie chcą się do tego przyznać? Musze z nimi pogadać. Dzisiaj piątek, więc może zrobię piżama party z Julią i wtedy ją wypytam. Skończyłam jeść, akurat wtedy, kiedy do kuchni wszedł Zayn.
- Podwieźć was? - zapytał trzymając kluczyki w ręku. Odłożyłam talerz mój i Julii do zmywarki.
- Nie trzeba. - powiedziałam zabierając mu kluczyki z ręki.- Jakoś sobie poradzimy. - powiedziałam odchodząc. Nie odeszłam zbyt daleko, ponieważ chłopak złapał mnie pod pachami, uniósł, obrócił w swoją stronę i zabrał mi kluczyki.


- Nie ma tak łatwo, moja droga. - powiedział machając mi kluczykami przed nosem. Chciałam je z powrotem zabrać, ale był dla mnie za wysoki. Prychnęłam i odeszłam. Kiedy nie słyszałam za sobą jego kroków, odwróciłam się i powiedziałam:
- Idziesz czy nie?
- A magiczne słowo? - droczył się ze mną.
- Avada Kedavra kurwa mać, ruszaj dupsko i podwieź mnie i tą piękną niebieskooką dziewczynę do szkoły. - powiedziałam uśmiechając się tryumfalnie, kiedy chłopak zaśmiał się i poszedł za mną.

_________________________________________________________________________  

BU!!
Wróciłam ciapcioki <3 HYHYHYHYYH Kochacie mnie, wiem <3 

piątek, 3 czerwca 2016

Rozdział 41 "Obowiązek?"

- Przepraszam. - powiedziałam cicho, nawet nie wiem do kogo. - Kompletnie nie wiem co mam zrobić. - wyszeptałam płaczliwie. Jak ja dalej mogę żyć? 


*** Tydzień później ***

Przez cały tydzień pielęgniarki, lekarze i moi znajomi byli przy mnie i z anielską cierpliwością pomagali mi w podstawowych czynnościach. Teraz jakoś nie wychodziły mi tak dobrze. Miałam problem ze zwykłym myciem zębów i spinaniem włosów chociażby w kitkę. Nagle stałam się nic nie wartym człowiekiem.... Usłyszałam kroki lekarza.... Tak, po tak krótkim czasie zaczęłam rozpoznawać po krokach, kto do mnie przychodzi....
- Wydaję mi się, że już możemy cię wypisać ze szpitala. - powiedział lekarz.
- Świetnie, niewidoma wpadnę pod pierwszy lepszy samochód i z pierdyliard razy jebnę w jakiś słup... - mruknęłam.
- Pomyślałem o tym... Więc mam dla ciebie prezent. - powiedział i mogłam przysiąc, że ma na twarzy miły uśmiech. 
- Cudownie. - wydawał się puszczać moje słowa mimo uszu. 
- usiądź na łóżku i wyciągnij do mnie dłonie. - powiedział.
- Hej Kaju, kupiłem.... - usłyszałam swojego chłopaka. - Chyba nie przeszkadzam?
- Nie, nie... Właśnie chciałem wręczyć Kai prezent na wyjście ze szpitala. - odpowiedział doktor. - Ale chyba nie chce ze mną współpracować. - dodał, ponieważ wciąż nie wypełniłam jego polecenia. 
- Współpracuj z doktorem klucho. - powiedział Zayn. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- No już, podnieś się. - mówił lekarz, ja jednak jakbym nie słyszała jego słów, obróciłam się na drugi bok. 
- Chcesz tu zostać jeszcze dłużej? - usłyszałam pytanie. Nie wiem dlaczego, ale to pytanie wprawiło mnie w niesamowitą złość. Podniosłam się i obróciłam w ich stronę.
- W sumie czemu nie?! Nigdzie indziej sobie nie poradzę! - wykrzyczałam. - Przez całe swoje życie wszystko widziałam, teraz nagle jestem ślepa! Jestem kaleką! - krzyknęłam i rozpłakałam się. Poczułam, że ktoś siada obok mnie, a zaraz potem poczułam jak Zayn zamyka mnie w mocnym uścisku. Każda normalna dziewczyna by się w niego wtuliła i wypłakała, ale ja przecież nie jestem normalna. Trwałam w ciszy nie ruszając się i czekałam aż mnie puści. Kiedy jednak tego nie zrobił, powiedziałam cicho:
- Zostaw mnie... - poczułam, że chłopak odsunął się ode mnie. Byłam pewna, że patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Co? - zapytał, pewnie chcąc się upewnić.
- Puść mnie... Zostaw mnie. - powiedziałam głośniej. Chłopak wypełnij moją prośbę. Lekarz prawdopodobnie wyszedł. Usłyszałam dźwięk przychodzącej do Zayna wiadomości. Odwróciłam się w jego stronę.
- Wychodzimy. Idziemy po wypis, czy tego chcesz, czy nie.  - powiedział i można było poczuć bijące z tych słów lodowate zimno. Bałam się nie wypełnić jego prośby, więc posłusznie wstałam z łóżka.
- Idź się przebrać. Przyniosłem ci ciuchy. - podał mi wspomniane rzeczy. - Pomóc ci? - dodał, kiedy nie ruszyłam się z miejsca.
- Nie... Nie dzięki, poradzę sobie jakoś. - powiedziałam i po omacku próbowałam odejść do łazienki.
- A... Czekaj. - zatrzymał mnie. Stanęłam i nie odwracałam się w jego stronę. Chłopak podszedł do mnie i podał mi małe podłużne coś. Chwyciłam i pomacałam.Wysuwa się. To taka specjalna laska dla niewidomych....
- To jest ten prezent od twojego lekarza. - powiedział.
- Chyba nie myślisz, że będę chodzić z tym cholerstwem. - powiedziałam i rzuciłam laską o podłogę.
- Nie oczekuję tego... Równie dobrze możesz wpaść na pierwszy lepszy słup. - wycedził przez zęby.
- Idź się przebrać, bo zaraz puszczą mi nerwy. - powiedział chłodno. Niechętnie wypełniłam jego polecenie. Szło mi to mozolnie...
- Może jednak potrzebujesz pomocy? - zapytał chłopak pukając do drzwi. Teraz mówił głosem z odrobiną troski. 
- Tak, jestem pewna.... - powiedziałam mocując się z zapięciem od stanika. - Poradzę sobie. - dodałam, kiedy zapięłam stanik. Po długim czasie wyszłam z łazienki. Od razu poczułam jak Zayn łapie mnie za rękę. Wzdrygnęłam się. Znów to samo uczucie. Wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i ruszyłam do przodu. Nie obeszło się bez wpadnięcia na pierwszą ścianę. Jak gdyby nigdy nic ruszyłam dalej do przodu. Zayn zaprowadził mnie do windy, a potem do wyjścia. Szliśmy powolnym krokiem na stację metra. Po tym jak już 10 raz uderzyłam w jakiś słup, i 5 raz zderzyłam się z jakimś losowym człowiekiem zapytałam Zayna:
- Masz jeszcze ten "prezent" od mojego lekarza?
- Mam. - powiedział podając mi laskę. Rozłożyłam ją i ruszyłam do przodu. Po dość długiej wędrówce dotarliśmy na stację.

*** Wieczór ***

 Siedziałam w swoim pokoju i pakowałam wszystkie swoje książki w karton. Będzie trzeba je komuś oddać, albo wyrzucić. Sama nie wiem co z nimi zrobimy. Louis zadecyduje.
kiedy skończyłam, walnęłam się na moim łóżku. Do pokoju ktoś wszedł.
- To ja. - usłyszałam. Zayn....
- Domyśliłam się.... Tylko ty nigdy nie pukasz. - uśmiechnęłam się delikatnie nie podnosząc się z pozycji leżącej. 
- Przyniosłem ci kolację. - usłyszałam jak kładzie talerz tuż obok mnie, na stoliku nocnym, po czym chyba usiadł na podłodze.
- Przepraszam za moje zachowanie dzisiaj. - zaczął. - Byłem trochę zbyt ostry... - dodał.
- Nie szkodzi.... Sama jeszcze nie potrafię się odnaleźć i jestem nieznośna.
- Ale ja powinienem cię wspierać, a nie jeszcze bardziej denerwować. - powiedział.
- Nieważne. - ucięłam. Zrobiło się zupełnie cicho. Chwyciłam misia, którego miałam obok siebie i przytuliłam go. Usiadłam na łóżku, wciąż przytulając do siebie misia.
- Rozumiem, jeśli nie będziesz chciał już ze mną być... - powiedziałam cicho, a z moich oczu już zaczęły lecieć łzy. 
- Co? Co ty pieprzysz? - chłopak zerwał się jak poparzony i usiadł naprzeciwko mnie. Złapał moje dłonie w swoje.
- Teraz będę dla ciebie ciężarem. Zasługujesz na o wiele lepszą dziewczynę... Ładniejszą, chudszą, milszą i przede wszystkim nie ślepą...- powiedziałam. - Jesteś skarbem na jaki ja nie zasługuję.....
- kochanie, wybacz, ale co ty pierdolisz? Jesteś moją księżniczką, aniołkiem... Bez ciebie nie dawałbym sobie rady. Zawsze masz rację, a ja nigdy cię nie słucham... Przejmujesz się mną i opiekujesz jak nikt nigdy się mną nie opiekował. Wiem, że nawet teraz pewnie to się nie zmieni, ale wiem też, że teraz ty będziesz potrzebowała więcej mojej pomocy i uwagi, a ja będę ci ją poświęcał. Bo cię kocham... I będę kochać... Bo jeśli już zdecydujesz się kogoś kochać, to twój obowiązek. - mimowolnie się uśmiechnęłam. 
- Kocham cię. - powiedziałam przez łzy.
- Ja ciebie też. - odpowiedział. - I błagam, niech takie głupoty więcej ci nie przychodzą do głowy. - powiedział i stuknął mnie w czoło. Pocałowałam go. Chłopak pogłębił pocałunek i położył mnie na łóżku.... Resztę sobie dopowiedzcie...

________________________________________________________

HEY HI HELLO
To znowu ja i powracam do Was jak zwykle po długiej przerwie, ale w wielkim stylu!
Przykro mi, ale nie potrafię pisać scen 18+, a wiem, że są tu same zboczuchy. :) No ale cóż... Maybe one day.....

sobota, 26 marca 2016

Rozdział 40 "Nowe życie?!"

W pewnym momencie usłyszałam głośny trzask. Jako, że siedziałam w środku poleciałam do przodu. Jedyne co słyszałam to moje imię głośno krzyczane przez jakąś osobę....


Obudziły mnie jakieś głosy. Spróbowałam otworzyć oczy. Ciemność. Kurde, jestem pewna, że mam otwarte oczy.... Co jest do kurwy nędzy.
- Kaja. Wreszcie się obudziłaś. - usłyszałam głos Zayna. Nie był zbyt zadowolony. Chciałam go zobaczyć, ale kuźwa nie wiem czemu nie mogę. Uniosłam rękę, żeby dotknąć oczu. Poczułam dziwny materiał, pewnie bandaż. Ale czemu do cholery mam bandaż na oczach?!
- Zayn. - wyciągnęłam rękę w jego stronę, a przynajmniej tak mi się zdaje, bo kuźwa nic nie widzę! - O co chodzi? Czemu mam bandaż na oczach? Co z Louisem i resztą? - zalałam go masą pytań.
- Wszytko w porządku. Mieliśmy wypadek. Louis ma jedno złamane żebro i nogę, a El w jakiś magiczny sposób złamała obojczyk. Jeśli chodzi o mnie, to wszystko w porządku, mam złamaną rękę, a z resztą wszystko okej, trochę się poturbowali. - odpowiedział.
- Gdzie oni wszyscy są? - zapytałam, jednocześnie przetwarzając informacje otrzymane wcześniej.
- Louis i Eleanor są w swoich salach, Julia tu śpi, a cała reszta jest w domu. - odpowiedział mi spokojnie. Usłyszałam ciche sapnięcie Julii.
- Obudziła się? - zwróciła się do Zayna. Chłopak mruknął twierdząco. - Powiedziałeś jej już?
- Jeszcze nie. - powiedział cicho.
- Co? Co miałeś mi powiedzieć? - zaczęłam się trochę denerwować. Chłopak i Julia milczeli, a ja usłyszałam kroki.
- Widzę, ze panienka już się obudziła. - powiedział prawdopodobnie mój lekarz.
- Doktorze? - zaczęłam niepewnie. - Dlaczego mam bandaż na oczach? - zapytałam.
- Chyba ja powinienem jej to powiedzieć. - powiedział mój chłopak.
- Jak sobie pan życzy. - odpowiedział lekarz i wyszedł z sali, a przynajmniej tak mi się wydaje.
- Zayn? - tak bardzo chciałabym teraz zobaczyć co wyraża jego twarz. 
- Kaja... Bo.. No.. - zaczął się jąkać. Szukałam jego ręki. Chłopak podał mi ją, a ja delikatnie ją ścisnęłam.
- Zayn. Uspokój się. I zacznij od samego początku. Od samego wypadku. - powiedziałam spokojnie.

*** Oczami Zayna ***
  
Jak ja mam jej to powiedzieć? Przecież ona się załamie.
- Kaja... Bo... No... -zacząłem się jąkać. Dziewczyna szukała mojej ręki, więc jej ją podałem. 
- Zayn. Uspokój się. I zacznij od samego początku. Od samego wypadku. - powiedziała spokojnie. Łatwo powiedzieć. Wziąłem głęboki oddech.
 
Retrospekcja
 
Wracaliśmy do domu. Pogoda była okropna. U Louisa można było dostrzec niepokój. Chłopak był bardzo spięty i kurczowo ściskał kierownicę. Jak gdyby po raz pierwszy jechał samochodem. W pewnym momencie inny samochód wyjechał zza zakrętu z wysoką prędkością i uderzył w nasze auto. Dało się słyszeć głuchy trzask. Automatycznie obróciłem się, żeby sprawdzić co z Kają. Jednak jej tam nie zobaczyłem. Widziałem tylko Julię. Wyglądała strasznie z jej głowy leciała krew. Ale gdzie do cholery jest Kaja?! Delikatnie obróciłem się przed siebie. Louis z przerażeniem patrzył na mnie. Nie wiedziałem o co mu chodzi, dopóki nie spostrzegłem Kai zaraz przed nim. Ona prawie wypadała na maskę. Była cała zakrwawiona. Louis wyciągnął do niej ręce, ale szybko je cofnął z krzykiem bólu. Na miejsce szybko przejechała karetka. Pierwszą osobą, którą się zajęli była oczywiście Kaja.
- Ja muszę z nią jechać! - kłócił się Louis, mimo, że każdy ruch sprawiał mu ból.
- Przykro mi, jest pan w bardzo złym stanie. - lekarze utrzymywali na swoim.
- Ale ja jestem jej bratem do cholery! - krzyknął. Mężczyźni jednak byli nieugięci. 
- Ja z nią pojadę. - powiedziałem.
- Przykro mi, ale tylko rodzina, może jechać. - powiedział lekarz.
- Jestem jej narzeczonym do kurwy! - wykrzyczałem...
 
- Nazwałeś się moim narzeczonym? - przerwała mi Kaja. Popatrzyłem na nią. Miała uśmiech na twarzy.
- Tak, tak wyszło. - powiedziałem zmieszany. - Nie ważne... - uciąłem. Dziewczyna zaśmiała się.

Razem pojechaliśmy do szpitala. Tam nas rozdzielili. Po tym jak założyli mi gips na złamaną rękę i opatrzyli mniejsze rany, od razu poszedłem szukać Kai. Zapytałem o to jakiegoś lekarza. Ten powiedział, że dziewczyna jest na sali operacyjnej. Więc usiadłem na korytarzu i czekałem. Niedługo potem przyszła Julia, Louis i Eleanor.  W końcu z sali wyszedł lekarz. Od razu wszyscy się na niego rzuciliśmy. 
- Co z nią? - zapytaliśmy prawie chórem. 
- Wszyscy państwo to jej rodzina? - zapytał z niedowierzaniem.
- Jestem jej bratem. - powiedział Louis.
- Ja siostrą. - powiedziała Julia. 
- Jestem jej kuzynką. - powiedziała El. 
- A pan? - mężczyzna spojrzał na mnie wyczekująco.
- Jestem kosmitą z Marsa i przyszedłem wykraść jej duszę. - powiedziałem sarkastycznie. - Jestem jej narzeczonym. - dodałem. Mężczyzna westchnął głośno.
- Dziewczyna doznała sporych urazów. Ma kilka ran ciętych, ale nic nie jest złamane. Niestety doznała poważnego urazu oczu. I jest niewidoma. Przykro mi. Muszę już iść. - powiedział i odszedł zostawiając nas wszystkich w cholernym osłupieniu. W końcu z sali wyszli inni lekarze, a nasza czwórka poszła do Kai.

Koniec retrospekcji
 
Dziewczyna zdawała się być nieobecna.
- Kaja? - dziewczyna obróciła się w moją stronę z wyrazem twarzy, z którego nie potrafiłem nic wyczytać. 
- Jestem ślepa? - pokiwałem głową, ale zorientowałem się, że przecież tego nie widzi.
- Tak. - powiedziałem cicho. 
- Żartujesz sobie? - bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Nie skarbie. - powiedziała Julia.
- Ja pierdole. - wyszeptała Kaja. - Przecież to niemożliwe! Kurwa nie dość, ze sierota to jeszcze ślepa! Kurwa! Kurwa! Kurwa. Przecież ja będę musiała zacząć życie od nowa! Nie ma mowy w ogóle. Nie ma mowy! - uderzyła ręką w łóżko. - Zostawcie mnie samą. - powiedziała.
- Al... - zaczęła Julia, ale przerwała. Skinęła na mnie i wyszliśmy.

*** Oczami Kai ***
 
Kiedy usłyszałam, że jestem ślepa, chciałam zostać sama. Obróciłam się na bok i zaczęłam płakać. To nie może być prawda. Teraz będę dla nich tylko ciężarem. Nie mogę im wszystkim tego zrobić. ale jednocześnie nie powinnam się poddawać. "Mówiłam, żebyś nie jechała" usłyszałam ten sam głos co przed wyjazdem. Wprawił mnie w poczucie winy i wyrzuty sumienia.
- Przepraszam. - powiedziałam cicho, nawet nie wiem do kogo. - Kompletnie nie wiem co mam zrobić. - wyszeptałam płaczliwie. Jak ja dalej mogę żyć? 
 
____________________________________________
 
Dzisiaj rozdział krótszy, bo siedzę w bunksze i chronię się przed Waszym gniewem, a tu mam słaby internet. No to, ten.... Wesołych Świąt Wielkanocnych i w ogóle... Kocham Was.. Wy mnie nie? Emm... Ten... No... To ja spędzę Wielkanoc w bunksze...

 
 

piątek, 4 marca 2016

Rozdział 39 "Wypadek"

Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale ja mógłbym tak siedzieć wieczność. 



Dzisiaj sobota. Obudziłam się w dobrym humorze. Na dworze była piękna pogoda, więc chłopcy postanowili gdzieś pojechać.Siedziałam w pokoju i przeglądałam portale społecznościowe, kiedy do mojego pokoju wszedł Louis.
- Za godzinę jedziemy do aquaparku. Masz być gotowa. - powiedział. Uśmiechnęłam się delikatnie i zrobiłam co kazał. Wyłączyłam laptopa i poszukałam odpowiednich ciuchów. " Nie jedź." Usłyszałam jakiś głos, jednak postanowiłam go zignorować. Założyłam na siebie mój czarny dwuczęściowy strój kąpielowy, a na to luźną białą koszulkę z czarnym napisem i jeansowe spodenki z flagą USA. Poszłam do łazienki i stwierdziłam, że nałożę na twarz tylko krem Nivea i zepnę włosy w kitkę. Spakowałam torbę i zostawiłam ją na razie w pokoju. Zeszłam na dół, gdzie byli wszyscy prócz mojego chłopaka.
- Dzień dobry. - usłyszałam Eleanor. Przytuliła się do mnie.
- Julia też jedzie? - zapytałam Louisa.
- Z tego co mi powiedziała to tak. - odpowiedział mi, a ja kiwnęłam głową. Chłopak spojrzał na zegarek. - Za chwilę powinna być. - powiedział. Jak powiedział tak się stało. Usłyszałam otwieranie drzwi.
- Hej dziwaki. - zobaczyłam jak moja najlepsza przyjaciółka wchodzi do kuchni. Wstałam z krzesła, na którym siedziałam i ją przytuliłam. Po niedługiej chwili do kuchni przyszedł Zayn.
- Dzień dobry. - powiedział wszystkim, po czym podszedł do mnie i objął mnie.
- Dzień dobry potworze. - powiedział i pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się tylko i niczego nie odpowiedziałam. "Proszę, nie jedź" usłyszałam znowu. Zaczynać się bać? Mówić im? Po co? Pewnie mi się tylko wydaje. Ostatnio za mało sypiam.
Kiedy wszyscy się ogarnęliśmy i zjedliśmy śniadanie, poszliśmy do samochodów. Jechaliśmy na dwa auta. Ja jechałam z Lou, El, Julią i Zaynem. 

***

Kiedy w końcu dotarliśmy do aquaparku byłam wniebowzięta. Tak dawno nie byłam w parku wodnym. Od razu po wejściu posmarowałam się kremem do opalania i razem z resztą dziewczyn położyłyśmy się na ręcznikach. Oczywiście nie obyło się bez namawiania nas do wejścia do wody. My jednak byłyśmy nieugięte. Leżałyśmy sobie wszystkie tak przez dłuższą chwilę. Po około 30 minutach poczułam jak ktoś mnie podnosi. Zaczęłam krzyczeć i śmiać się jednocześnie. 
- Zayn puść mnie! - krzyknęłam. - Proszę. Poradzę sobie sama. - wyjąkałam. - Błagam nie wrzucaj mnie do wody. - powiedziałam wtulając się w jego tors. Na szczęście poczułam grunt pod nogami. Nadal byłam wtulona w Zayna. Jakoś nie chciałam go puścić. Po chwili jednak się od niego odsunęłam, a on poszedł do wody. Usiadłam na ziemi pozwalając by moje stopy były zanurzone w wodzie. Po chwili usiadł obok mnie Zayn. Miałam już ułożony w głowie plan jak go wrzucić do wody. 
- Co chcesz? - zapytałam spoglądając na niego.
- Zamierzasz jeszcze dzisiaj wejść do tej wody, czy mam ci pomóc? - powiedział uśmiechając się.
- Ale po co ten pośpiech? Mamy czas. I tak, jeszcze dzisiaj zamierzam wejść do tej wody. - odpowiedziałam patrząc mu w oczy. W pewnym momencie chłopak zbliżył się do mnie chcąc mnie pocałować. Ja jednak odepchnęłam go od siebie chcąc wrzucić go do wody. Chłopak chyba wiedział co chcę zrobić, bo złapał mnie za ręce i razem wlecieliśmy do wody. 
Kiedy wynurzyliśmy się z wody zaczęliśmy się głośno śmiać. Oparłam głowę o jego ramię, a on pocałował mnie w czubek głowy. W końcu jestem szczęśliwa. Na prawdę szczęśliwa i nie muszę niczego udawać. Oby nic się nie spieprzyło. Z zamyślenia wyrwała mnie osoba, która złapała mnie za dupę. Oczywiście był to nikt inny jak mój chłopak. Chłopak wynurzył się z pod wody z uśmiechem na twarzy. W tym uśmiechem, którego nienawidzę. Głośno westchnęłam. Chłopak stał przede mną. Znaczy tak wywnioskowałam, bo widziałam tylko jego klatkę piersiową. Nie dziwcie się mam 155 cm wzrostu. Ja jeszcze urosnę. Zobaczycie. Uniosłam głowę, by spojrzeć w jego oczy. Przysunęłam się do niego delikatnie. 
- Jakie jest twoje marzenie? - wyszeptał mi do ucha. 
- Taniec i pocałunek w deszczu, wyjazd do Disneylandu, pocałunek pod wodą... - przerwałam, kiedy chłopak objął mnie, pocałował i zanurzył nas oboje pod wodą. 
Na początku kompletnie mnie zaskoczył, ale po chwili oddałam pocałunek. To była magiczna chwila. Jestem pewna, że zapamiętam ją na zawsze, mimo że trwała krótko, bo po chwili zaczęło nam brakować tchu. Kiedy brakło nam tchu oderwaliśmy się od siebie. Nie chciałam tego. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Chłopak spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się. Odwzajemniłam gest. 
- Jedno marzenie już możesz odhaczyć. - powiedział z tym swoim uśmieszkiem. 
- Chyba tak. - powiedziałam uśmiechając się. 

***

Niestety nastąpił wieczór i musieliśmy wracać. Zrobiło się chłodno i ciemne chmury przysłoniły niebo. Jednak chłopcy postanowili jeszcze gdzieś pojechać. 
Okazało się, że zabierają nas jeszcze na plażę. Mimo, że naprawdę zrobiło się zimno. Zayn zauważył, że marznę i dał mi swoją bluzę. Usiedliśmy wszyscy na piasku i zaczęliśmy rozmawiać. Trwaliśmy tak przez dłuższy czas. Zerknęłam na zegarek w telefonie, który wskazywał 22.00. No dość długo tak ze sobą rozmawiamy. 
- Kropi. - zauważyłam. 
- Faktycznie. Przydałoby się wracać. - Julia przejęła moja stronę. 
- Zaraaaz. - westchnął Louis.
- Ale zaraz się rozpada. I będzie problem z jazdą. - powiedziała Eleanor. Przytaknęłyśmy jej. Jak powiedziała tak się stało. Nim zdążyliśmy się podnieść zaczęło lać. Nie padać, LAĆ. Szybko wsiedliśmy do samochodów. Widoczność była okropna. Louis był naprawdę ostrożny. Jak nigdy. Nigdy nie widziałam go tak spiętego za kierownicą. Chcąc nie chcąc zaczęłam się bać. Mój oddech nagle przestał być miarowy, ale sama starałam się dać sobie z tym radę, żeby jeszcze bardziej nie zestresować mojego brata.
W pewnym momencie usłyszałam głośny trzask. Jako, że siedziałam w środku poleciałam do przodu. Jedyne co słyszałam to moje imię głośno krzyczane przez jakąś osobę....

_________________________________________________________

Hej!! :*
Powróciłam po długiej przerwie w wielkim stylu. Już tłumaczę moją nieobecność. Jest to związane z sytuacją w moim domu, która teraz na szczęście się polepszyła, ale wcześniej nie była najlepsza. Jest to również związane oczywiście z brakiem weny, ale na szczęście teraz do mnie powróciła, a przynajmniej można tak powiedzieć. Jest to również związane z tym, że planuję założyć bloga. Wow, ale super.... Blog nie z opowiadaniem czy ff, ale blog o wszystkim i niczym, będę tam wyrażała opinię na różne tematy, pokazywała co kupiłam, dostałam czy cokolwiek. Będę robiła recenzje różne itd. Więc organizacja tego bloga wiele mi zajęła. 
No i oczywiście powodem mojej nieobecności było również moje nieokiełznane lenistwo. Jestem tak leniwą dupą, że nie miałam siły napisać tego rozdziału, tym bardziej, ze nie miałam weny.
Ale się rozpisałam w ogóle. Dziękuję jeśli ktokolwiek to przeczytał XDD

niedziela, 24 stycznia 2016

WAŻNY POST!!

Z racji iż do końca tego ff zostało jeszcze około 4/5 rozdziałów, a ja nie wyobrażam sobie życia bez pisania czegokolwiek to chciałam was zaprosić na mojego wtt. Na wattpadzie startuję z kolejnym ff, znowu o Zaynie. W skrócie o tym, że dziewczyna prowadzi podwójne życie. 
Ale wracając jeszcze do tego bloga. Po zakończeniu ff nie zamierzam usuwać bloga, bo będzie to dla mnie super pamiątka. Drugiej części tego ff niestety nie przewiduję. 
Oprócz (Nie)Idealnej planuję jeszcze jedno opowiadanie o nazwie Time Master. Tylko to nie będzie ff, to będzie opowiadanie, ale będzie wątek miłosny. Opowiadania będę pisała zawsze, bo to po prostu dla mnie ważne, ale więcej o tym opowiem w podziękowaniach.
A teraz mam jeszcze pytanie.
Czy (Nie)Idealną i Time Mastera oprócz na wtt mam też pisać na blogspocie? Czy tylko na wtt? 
Dajcie znać jak wam się wygodniej czyta, a ja się przystosuję.
Tymczasem zapraszam na mojego wattpada: ThisIsMe200 
Xoxo :* 

sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 38 "Zapomnieć o całym świecie"

Przytuliłem ją do siebie i po dłuższym czasie zasnąłem.


 *** Początek roku szkolnego ***

Po wakacjach musiał przyjść ten dzień.... Początek roku szkolnego. Pierwszy rok w nowej szkole. Ciekawe, czy mnie polubią... Najważniejsze, że mam Julię i chłopców.  Pod koniec wakacji One Direction pojechało w trasę. A ja na ten czas przeprowadziłam się do starego domu. Nie chciałam siedzieć sama w tej wielkiej willi. Tutaj chociaż znam każdy kąt. Mimo, że nagle zaczęły się dziać tutaj nieco dziwne rzeczy, to wiem, że nic mi tutaj nie grozi. 
Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do naszykowanych ciuchów. Dobierała je moja przyjaciółka, więc mogłam się spodziewać, ze będzie to spódniczka lub sukienka. Spojrzałam na zestaw i głośno westchnęłam. Chwyciłam ubrania i poszłam do łazienki. Spięłam włosy w kitkę, żeby mi nie przeszkadzały. Ubrałam się, umalowałam i rozczesałam włosy, które postanowiłam zostawić rozpuszczone. Zanim wyszłam z łazienki obejrzałam się w lustrze. Nagle poczułam dziwny chłód na ramionach."Pięknie wyglądasz" usłyszałam głos mojej mamy tuż przy uchu. Obejrzałam się za siebie i nikogo tam nie było. Okej.... To było dziwne. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Postawiłam na musli. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Obróciłam się i zobaczyłam moją najlepszą przyjaciółkę.
- Hej dziwaku. - powiedziała przytulając mnie. - Gotowa na nowy rok szkolny? - zapytała siadając koło mnie.
- Hej, hej. - odpowiedziałam. - Kompletnie nie gotowa i najchętniej schowałabym się pod łóżkiem. - powiedziałam. Dziewczyna zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Ładnie ci w tej spódniczce. - powiedziała po chwili ciszy, kiedy wkładałam naczynia do zmywarki.
- Zamknij mordę, bo ci zajebię. - wycedziłam przez zęby.
- Okej, okej. Nie bij. - zaśmiała się i podniosła ręce w geście poddania się. Uśmiechnęłam się delikatnie. W znakomitych humorach wyszłyśmy z domu.
Pod szkołą czekali na nas Justin i Nicolas. Przywitałyśmy się z nimi, po czym chłopcy nas odprowadzili i poszli w swoją stronę. Ostatni rok. W nowej szkole. Ciekawe jak sobie poradzę. Poszłyśmy na salę gimnastyczną na ogólny apel, po czym rozeszliśmy się do klas.
- Moi drodzy przywitajcie dwie nowe uczennice. - zaczęła nasza wychowawczyni. Na oko po czterdziestce, ale wygląda na miłą. - To Kaja. - nie zdradziła mojego nazwiska. I dobrze, im dłużej jestem anonimowa, tym dłużej jestem normalną dziewczyną. - A to Julia. - przedstawiła nas, a my się uśmiechnęłyśmy. Po chwili byłyśmy wolne. Kiedy wyszłyśmy ze szkoły dostałam smsa od Nicka.
- Nicolas mówi, żebyśmy przyszły do naszej kawiarni. - oznajmiłam przyjaciółce.
- Okej. - odpowiedziała i ruszyłyśmy w tamtą stronę.
Po kilku minutach byłyśmy koło kawiarni. Weszłyśmy, rozejrzałyśmy się, ale chłopców jeszcze nie było. Zajęłyśmy nasze ulubione miejsce koło okna i złożyłyśmy zamówienie. Zamówiłam gorącą czekoladę i sernik, a Julia kawę i jabłecznik. Kiedy dostałam zamówienie do kawiarni weszli nasi przyjaciele.
- No, więc czemu chcieliście się spotkać? - zapytałam. Wszystko okej? - dodałam.
- Tak, wszystko okej. - odpowiedział Justin.
- To o co chodzi? - drążyła ciekawie Julia. Zresztą ja też byłam ciekawa.
- O nic. Po prostu chcieliśmy się spotkać, bo w tym roku, raczej rzadziej będziemy się widywać. - powiedział Nicolas od razu nieco smutniejąc.
- No tak, to fakt. Oboje musimy trochę się przyłożyć do nauki. - dodał Justin. Razem z Julią spojrzałyśmy na siebie i się uśmiechnęłyśmy.
- Nie ma sprawy. Przecież to studia. Od tego zależy wasz przyszły zawód. Musicie się skupić. - powiedziałam. Chłopcy nadal byli nieco smutni.
- Jesteście kochani. - powiedziałam. - Jeśli to wam poprawi humor, to mogę wam oddać mój sernik. - uśmiechnęłam się i przesunęłam ciasto w ich stronę. Chłopcy uśmiechnęli się również i zaczęli zajadać ciasto. Julia też oddała im jabłecznik. Po prostu nie potrafię na nich patrzeć kiedy są smutni. Kocham te cioty i wiem, że jestem przy nic bezpieczna. Powoli kończyłam swoją czekoladę, podczas gdy chłopcy już dawno skończyli oba ciasta.
- Jesteście niemożliwi. - powiedziałam kiwając głową na boki.
- Ale ja nie rozumiem o co ci chodzi. - powiedział Nicolas. Zaśmialam się delikatnie.
- O nic.... Po prostu was kocham. - powiedziałam z uśmiechem. I od tego są przyjaciele, przy nich można zapomnieć o całym świecie. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon.
- Chodźcie tu, zrobimy sobie zdjęcie. - powiedziałam, wszyscy zrobili głupie miny i cyknęłam fotkę.
- Uwielbiam z wami przebywać. - powiedziała Julia.
- Ja tam was nienawidzę idioci. - powiedział Nicolas. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra, dobra Nicky. - powiedziałam śmiejąc się.
- Nie śmiej się ze mnie szmato. - powiedział.
- Zamknij mordę chuju. - zawtórowałam. Po chwili się uspokoiliśmy, bo przypomnieliśmy sobie, że to cywilizowane miejsce. Niedługo wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy do Julii. Ta się przebrała i ruszyliśmy do mnie. I u mnie już zostaliśmy. Postanowiliśmy zrobić sobie spaghetti. Nie obyło się bez rzucania w siebie makaronem i zrobienia bałaganu.
- Ej to dzisiaj One Direction wracają z trasy? - zapytała Julia.
- Yup. - odpowiedziałam zajęta sosem.
- Sądziłam, że będziesz oglądać wyciskacze łez, aż do powrotu twojego Zaynusia. - powiedziała, żeby mnie zdenerwować. Odwróciłam się do niej z łyżką brudną od sosu.
- Odpierdol się łaskawie ode mnie i od Zayna. - powiedziałam.
- Okej, okej. - powiedziała.
- A może chcesz zostać u mnie na noc i poczekać na Niallusia? - zapytałam słodko.
- Osz ty szmato. - zaśmiała się. Ja również.
- A co tu się dzieje? - do kuchni wszedł Nicolas. - Nie ma plotkowania. Do garów! - dodał śmiejąc się. Chłopak chciał włożyć palec do sosu, ale uderzyłam go chochlą.
- Ała. - powiedział.
- Po to się bije, żeby bolało. - odpowiedziałam z uśmiechem. Po chwili spaghetti było już gotowe i zajadaliśmy przed telewizorem. Nim się obejrzeliśmy zaczęło się ściemniać.
- Zamierzacie tu jeszcze siedzieć? Nieroby pieprzone. - powiedziałam w końcu. Oni tylko się zaśmiali i dalej oglądali "Jak poznałem waszą matkę". I tak minęła nam kolejna godzina.
- Dobra. Czas się zbierać. - powiedział Justin podnosząc się.
- Racja, robi się późno. - dodał Nicolas. Julia pokiwała głową.
- Pomóc ci posprzątać? - zapytała Julia, kiedy wstała z kanapy.
- Nie, dzięki. Poradzę sobie. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
- Okej. - odpowiedziała. Odprowadziłam ich do przedpokoju. Ubrali buty i pożegnali się ze mną. Chłopcy otworzyli drzwi i przepuścili Julię przodem.
- Odprowadźcie mi ją pod same drzwi. I na siebie uważajcie. I ostrożnie na przejściu dla pieszych. I uważajcie na krawężniki! - powiedziałam na odchodne. Patrzyłam jak odchodzą, dopóki kompletnie nie zniknęli mi z oczu. Cicho westchnęłam i poszłam do kuchni, żeby pozmywać naczynia. Kiedy mijałam salon uderzyły mnie wspomnienia.
Oglądałyśmy Zaplątanych i akurat była scena, kiedy Julek ściął włosy Roszpunce. 
- No i co on jej zrobił?! Ona teraz wygląda jak kopciuch! - zbulwersowała się, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Potem scena, kiedy Roszpunka siedzi nad martwym Julkiem i łza leci jej z oka. 
- Co kropelka sklei sklei, żadna siła nie rozklei. - skomentowała moja mama, a ja zaczęłam się tak śmiać, że aż dostałam czkawki. 
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Ruszyłam do kuchni. Zaczęłam zmywać naczynia. Kolejne wspomnienie uderzyło we mnie z siłą rozpędzonego samochodu.
Razem z mamą gotowałyśmy rosół. W radiu puścili "Call Me Maybe", a my zaczęłyśmy tańczyć jak szalone. Śpiewałyśmy na cały głos udając, że marchewki to nasze mikrofony.
I nagle w moją głowę uderzyło wspomnienie, kiedy mama głośno kaszlała i pluła krwią do kranu. W moich oczach pojawiły się łzy. Nagle woda, w której myłam naczynia zmieniła się w krew. Głośno krzyknęłam i odskoczyłam od kranu przy okazji tłukąc talerz.
Dlaczego spędzałaś z nią tak mało czasu? Nie doceniałaś jej! Jesteś zwykłą suką! Mogłaś jej więcej pomagać w obowiązkach. To twoja wina, że nie żyje! Moje myśli chciały mnie zabić. Zaczęłam płakać.
- To nie moja wina! - krzyknęłam chowając twarz w dłoniach. - Nie moja wina. - powtórzyłam wycięczona.
- Dlaczego spędzałaś ze mną tak mało czasu? Ja cię tak bardzo kochałam. Tyle dla ciebie poświęciłam! - zobaczyłam przed sobą sylwetkę mamy. Nie wyglądała jak zwykle. Wyglądała prawie jak demon. Jakiś zły duch. Co ja pieprzę?! Nie wierzę w demony i złe duchy! Potem chyba zasłabłam.

*** Oczami Zayna ***

Byłem strasznie szczęśliwy, że w końcu zobaczę Kaję. Niestety samolot nam się spóźnił, więc przyjechaliśmy późnym wieczorem. Wszyscy byliśmy prawie pewni, że Kaja już śpi. Albo zasypia przed telewizorem. Mimo to coś kazało mi ją odwiedzić, więc przekonałem chłopców, żeby do niej wpaść. Zresztą Louis też bardzo chciał zobaczyć siostrę.
W końcu przylecieliśmy do Londynu. Wezwalismy taksówkę i niedługo byliśmy pod domem Kai. Ja i Louis od razu weszliśmy do środka. Telewizor był włączony, ale Kai nie było na kanapie. W kuchni było zapalone światło, więc skierowaliśmy się w tamtą stronę. 
Nie chciałem widzieć tego, co tam zobaczyłem. Kaja leżała bezwładnia podłodze, a niedaleko niej leżał zbity talerz. Szybko do niej podeszliśmy, a ja sprawdziłem jej puls.
- Żyje. - powiedziałem przerażonemu Louisowi. Chłopak odetchnął i zamoczył ścierkę, którą chwilę potem przyłożyłem jej do czoła. Louis delikatnie klepał ją po policzku, a ja delikatnie potrząsałem jej ramionami. Po chwili się obudziła.
- Co się stało? - zapytała. - Zayn? Lou? Byliście w trasie. - dodała zanim zdążyłem jej odpowiedzieć.
- Już wróciliśmy. - odpowiedział jej Lou. - Nie wiem co się stało, ale najwidoczniej zemdlałaś. - dziewczyna przymknęła oczy, jakby starała się cokolwiek sobie przypomnieć.
- A ty co się tak na mnie patrzysz? Notatki o zajebistości robisz? - zapytała. Uśmiechnąłem się. Wróciła moja Kaja. Dziewczyna powoli wstała i przytuliła mnie i Lou.
- Dobrze, że już wróciliście. - powiedziała. Pomogłem jej wstać i przywitała się z resztą zespołu. Wtedy przytuliłam mnie mocno i pocałowała w policzek.
- Cieszę się, że już wróciłeś. - uśmiechnęła się. - A teraz opowiadać frajerzy jak było w trasie! - powiedziała głośniej i wszyscy usiedliśmy na kanapie. Ona siedziała mi na kolanach, więc wtuliłem twarz w jej włosy, a ona wtuliła głowę w mój tors i wysłuchiwała opowieści chłopaków. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale ja mógłbym tak siedzieć wieczność. 


_______________________________________
WAŻNE!
A więc wielkimi, wielkimi krokami zbliżamy się do końca tego ff. Jutro, a w sumie dzisiaj w południe pojawi się ważna notka. Do następnego! :* xoxo 

wtorek, 29 grudnia 2015

Rozdział 37 "Jesteś całym moim światem"

Ale to nie ważne. Najważniejsze jest to, że jest teraz ze mną.

Obudziłam się w podłym humorze. Nie miałam na nic ochoty. Odkąd wczoraj poszłam do pokoju, nie widziałam Zayna ani razu. I w sumie nie chcę widzieć. W ogóle do mnie nie przyszedł. Co mu się stało? Rani mnie. Zwlokłam się z łóżka i wyjrzałam przez okno. Na dworze padało i ogólnie pizgawica. Podeszłam do swojej szafy, wyjęłam z niej pierwsze lepsze spodnie dresowe. Do tego jakąś zwykłą koszulkę z nadrukiem, oraz bluzę Nicolasa. Swoją drogą to moja najcieplejsza bluza i najbardziej na świecie ją kocham. Bo to pierwsza bluza jaką kiedykolwiek dostałam od chłopaka. Jest znoszona i mama już od dawna kazała mi ją wyrzucić, ale ta bluza zbyt wiele dla mnie znaczy. Głównie z powodu, który był wyżej. Weszłam do łazienki, ubrałam się, przemyłam twarz i zęby, a swoje włosy spięłam w niesfornego koka. Jednym słowem wyglądałam jak gówno. Z głośnym westchnieniem opuściłam pomieszczenie. Swoje kroki skierowałam do kuchni. Zdziwiłam się, kiedy nikogo tam nie zastałam. Zrobiłam sobie jajecznicę i wstawiłam wodę na herbatę. Kiedy kończyłam posiłek do kuchni wszedł Zayn z Niallem.
- Dzień dobry królewno. - powiedział Niall i ucałował mnie w policzek.
- Dzień dobry Niall. - odpowiedziałam mu z uśmiechem.
- Dzień dobry kochanie. - usłyszałam Zayna. Kiedy chciał mnie objąć i pocałować, ja wstałam i wyszłam z kuchni.
- O bracie. Nie wiem co zrobiłeś, ale lepiej kup kwiaty i ją przeproś. - usłyszałam jeszcze słowa Nialla. Zmierzałam w stronę swojego pokoju, kiedy na schodach wpadłam na Liama.
- O hej mała. - uśmiechnął się ciepło i pocałował mnie w czoło. Odpowiedziałam mu uśmiechem i poszłam do pokoju.

*** Oczami Zayna ***

- O bracie. Nie wiem co zrobiłeś, ale lepiej kup kwiaty ją przeproś. - powiedział Niall, podczas gdy ja traciłem swoją dziewczynę. Usiadłem na krześle i schowałem twarz w dłoniach podpierając łokcie na stole.
- Ej... Co jest stary? - zapytał Niall i podszedł do mnie.
- Jak ja mam jej to powiedzieć? - zapytałem bardziej siebie niż jego. Wiedziałem, że dalsze kłamstwa mogą o wiele bardziej popsuć nasz związek niż prawda. Chcę być z nią szczery.
- Co się dzieje? - usłyszałem głos Liama. - I co masz komu powiedzieć? - zapytał. - Znaczy... Komu to się domyślam. - dodał.
- Jak mam powiedzieć Kai, że prawdopodobnie jestem ojcem? - ponowiłem pytanie.
- Czym jesteś?! - wykrzyczał Niall.
- Ojcem. - powiedziałem spokojnie.
- Jak to? - zapytał Liam.
- No normalnie kurwa. - warknąłem i podałem im telefon.
- Przecież nie ma pewności, że to twoje dziecko. - powiedział Liam po chwili ciszy. - A Kaja napewno zrozumie. - dodał. - Wiesz jaka jest. Dziecko nie jest niczemu winne.
- Racja, ale kompletnie nie wiem jak mam jej to powiedzieć. - powiedziałem.
- Wybierz dobry moment i to zrób. Byle szybko, bo ona nie wytrzyma więcej kłamstw. - poradził mi Niall. W odpowiedzi tylko kiwnąłem głową. W pewnym momencie dostałem kolejnego smsa. Beznamiętnie wyjąłem telefon i spojrzałem na ekran.
Lekarz powiedział, że to już prawie trzeci miesiąc przeczytałem napis. To jest bardzo możliwe, że to moje dziecko. Głośno westchnąłem i postanowiłem zrobić sobie herbatę. Wypiłem jeszcze gorący napój po czym postanowiłem iść na spacer.

*** Oczami Kai ***

Siedziałam w pokoju aż do 16. W tym czasie oglądałam bajki, seriale i kreskówki. W pewnym momencie chyba się nawet zdrzemnęłam. Jeśli myślicie, że w ciągu tych kilku godzin nic nie jadłam, to jesteście w błędzie. Bo w moim pokoju prawie w każdej szufladzie jest jakiś prowiant. Więc nie głodowałam. Nawet nie wiem kiedy dostałam smsa.
Dlaczego to zrobiłaś? Mój brat przez ciebie siedzi w pierdlu suko. Pożałujesz tego. przeczytałam. Kurwa kurwa kurwa. To niemożliwe. Przecież on był kurwa w jebanej Azji. Niech spierdala. Kuźwa. Czemu mnie to spotyka? Nagle wróciły do mnie wszystkie wspomnienia związane z Davidem. Zaczęłam ciężko oddychać. Znam dokładnie to uczucie. To atak paniki. Zaczęłam liczyć na głos do dziesięciu i starałam się unormować oddech. Jednak na marne. Zaczęłam kaszleć, bo nie mogłam złapać powietrza. W mojej głowie rozbrzmiewały słowa Davida, które niegdyś mi powiedział. Nikt cię nigdy prawdziwie nie pokocha. Ciebie nie da się kochać. Wtedy moje oczy zaczęły się niebezpiecznie zamykać.

*** Oczami Zayna ***

Wróciłem do domu późno. Udało mi się kupić ulubione kwiaty Kai, czyli czerwone róże. Od razu poszedłem do jej pokoju. Zapukałem, kiedy nie usłyszałem odpowiedzi, uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka. Zobaczyłem moją dziewczynę, która nie mogła złapać tchu. Wypuściłem kwiaty z rąk i szybko do niej podszedłem. Przytuliłem ją do siebie.
- Shhh... - pogłaskałem ją po włosach. - Już jestem. Przepraszam. Już jestem. Nie bój się. - powiedziałem cicho, delikatnie nią kołysząc. Wiedziałem co robić w takich sytuacjach, bo moja siostra też miała ataki paniki. Kaja w moich objęciach zaczęła się uspokajać. 
- Już lepiej? - zapytałem. Dziewczyna kiwnęła głową.
- Kupiłeś mi kwiaty? - zapytała wskazując na bukiet leżący na podłodze. Tym razem ja kiwnąłem głową.
- Po co? - zapytała z uśmiechem.
- Chciałem cię przeprosić. - powiedziałem przygryzając wargę. - Nie byłem z tobą szczery. 
- Wiem. - powiedziała.
- Ale już mam dość. I muszę ci coś powiedzieć. - powiedziałem i obróciłem ją tak, żeby była twarzą do mnie. Spojrzałem na jej twarz, która nie wyrażała żadnych emocji. Jej ciemne oczy były wpatrzone we mnie szukając odpowiedzi.
- Prawdopodobnie jestem ojcem. - powiedziałem prosto z mostu,a Kaja spojrzała na mnie jak na idiotę.
- Kim jesteś? - zapytała. - Perrie jest w ciąży? - dodała. Jej spojrzenie przewiercało mnie na wylot i nie mogłem go znieść.
- No tak. - powiedziałem pocierając uspokajająco skronie. - Wczoraj dostałem od niej smsa ze zdjęciem testu ciążowego, a dzisiaj napisała mi, że to już prawie trzeci miesiąc. - wytłumaczyłem odblokowując telefon i pokazując jej wspomniane smsy. Bez słowa oddała mi telefon. 
- Przepraszam cię. - powiedziałem cicho.
- Daj spokój. - powiedziała po dłuższej chwili przerwy. - Nie obchodzi mnie, czy jesteś ojcem, czy nie... Dziecko nie jest niczemu winne. Jest bezbronne. Jakby czyste. - powiedziała wpatrzona w przestrzeń przed nią. Była jakaś nieobecna. To pewnie przez ten atak paniki.
- Jesteś wspaniała. - powiedziałem przytulając ją mocno. - Kocham cię. - na te słowa, dziewczyna odsunęła się ode mnie i spojrzała mi głęboko w oczy.
- Nie mów tak. - powiedziała mechanicznie. - Nie mów tak, jasne?! - podniosła głos.
- O co ci chodzi? - zapytałem nieco zdezorientowany.
- Jak możesz mówić, że mnie kochasz? - zapytała z łzami w oczach. - Przecież mnie nie da się kochać! - krzyknęła uderzając mnie w klatkę piersiową. Złapałem ją za nadgarstki, co sprawiło, że syknęła z bólu i od razu je wyrwała. Nie złapałem jej aż tak mocno... Tym razem złapałem jej malutkie dłonie w jedną swoją dłoń, a drugą ręką podwinąłem rękawy jej bluzy. Wtedy zobaczyłem jej poranione ręce. Dziewczyna się rozpłakała. Przytuliłem ją do siebie najmocniej jak umiałem, ale jednocześnie tak, żeby nie zrobić jej krzywdy. Jest taka drobna... Nie mogłem powstrzymać jednej pojedynczej łzy spływającej po moim policzku.
- Nie pozwolę ci tego zrobić nigdy więcej. - wyszeptałem do jej ucha.
- Nigdy mnie nie zostawiaj... Proszę. - spojrzała w moje oczy. - Błagam... Nie zostawiaj mnie... - wyszeptała znowu wtulając się w zagłębienie mojej szyi.
- Nie zostawię cię. - wyszeptałem.
- Obiecujesz? - zapytała znowu na mnie spoglądając, a w jej oczach zapaliły się iskierki nadziei.
- Obiecuję. - powiedziałem głośniej całując ją w czoło. - Jesteś całym moim światem.
- A ty moim. - usłyszałem jej cichy głosik.
Trwaliśmy tak w uścisku przez jakiś czas. W pewnym momencie stwierdziłem, że zasnęła. Spojrzałem na nią. Jej oddech był miarowy i spokojny. Bez problemu podniosłem ją na rękach i położyłem na łóżku. Usiadłem obok niej i przez dłuższy czas patrzyłem jak śpi. W końcu położyłem się obok niej okrywając nas oboje kocem. Przytuliłem ją do siebie i po dłuższym czasie zasnąłem.

_________________________________________

Kurde nawet nie wiecie ile ja się uczę przez tego bloga 😂. Żeby napisać ten rozdział musiałam czytać jakieś strony internetowe dla mam, bo chciałam wiedzieć kiedy widać brzuszek ciążowy ;-;. Dzisiaj dużo momentów z Kają i Zaynem. Jak nazwiemy ich Ship? Zaja, Kayn? Może macie swoje propozycje? Piszcie :*
Dzisiaj bez muzyki, bo pisałam na tel i nie miałam jak dodac linku ;-; mam nadzieję że mi to wybaczycie!
Szczęśliwego Nowego Roku lumumby! ❤
Jak Wam życie mija?