sobota, 23 stycznia 2016

Rozdział 38 "Zapomnieć o całym świecie"

Przytuliłem ją do siebie i po dłuższym czasie zasnąłem.


 *** Początek roku szkolnego ***

Po wakacjach musiał przyjść ten dzień.... Początek roku szkolnego. Pierwszy rok w nowej szkole. Ciekawe, czy mnie polubią... Najważniejsze, że mam Julię i chłopców.  Pod koniec wakacji One Direction pojechało w trasę. A ja na ten czas przeprowadziłam się do starego domu. Nie chciałam siedzieć sama w tej wielkiej willi. Tutaj chociaż znam każdy kąt. Mimo, że nagle zaczęły się dziać tutaj nieco dziwne rzeczy, to wiem, że nic mi tutaj nie grozi. 
Powoli wstałam z łóżka i podeszłam do naszykowanych ciuchów. Dobierała je moja przyjaciółka, więc mogłam się spodziewać, ze będzie to spódniczka lub sukienka. Spojrzałam na zestaw i głośno westchnęłam. Chwyciłam ubrania i poszłam do łazienki. Spięłam włosy w kitkę, żeby mi nie przeszkadzały. Ubrałam się, umalowałam i rozczesałam włosy, które postanowiłam zostawić rozpuszczone. Zanim wyszłam z łazienki obejrzałam się w lustrze. Nagle poczułam dziwny chłód na ramionach."Pięknie wyglądasz" usłyszałam głos mojej mamy tuż przy uchu. Obejrzałam się za siebie i nikogo tam nie było. Okej.... To było dziwne. Zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie. Postawiłam na musli. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. Obróciłam się i zobaczyłam moją najlepszą przyjaciółkę.
- Hej dziwaku. - powiedziała przytulając mnie. - Gotowa na nowy rok szkolny? - zapytała siadając koło mnie.
- Hej, hej. - odpowiedziałam. - Kompletnie nie gotowa i najchętniej schowałabym się pod łóżkiem. - powiedziałam. Dziewczyna zaśmiała się, a ja razem z nią.
- Ładnie ci w tej spódniczce. - powiedziała po chwili ciszy, kiedy wkładałam naczynia do zmywarki.
- Zamknij mordę, bo ci zajebię. - wycedziłam przez zęby.
- Okej, okej. Nie bij. - zaśmiała się i podniosła ręce w geście poddania się. Uśmiechnęłam się delikatnie. W znakomitych humorach wyszłyśmy z domu.
Pod szkołą czekali na nas Justin i Nicolas. Przywitałyśmy się z nimi, po czym chłopcy nas odprowadzili i poszli w swoją stronę. Ostatni rok. W nowej szkole. Ciekawe jak sobie poradzę. Poszłyśmy na salę gimnastyczną na ogólny apel, po czym rozeszliśmy się do klas.
- Moi drodzy przywitajcie dwie nowe uczennice. - zaczęła nasza wychowawczyni. Na oko po czterdziestce, ale wygląda na miłą. - To Kaja. - nie zdradziła mojego nazwiska. I dobrze, im dłużej jestem anonimowa, tym dłużej jestem normalną dziewczyną. - A to Julia. - przedstawiła nas, a my się uśmiechnęłyśmy. Po chwili byłyśmy wolne. Kiedy wyszłyśmy ze szkoły dostałam smsa od Nicka.
- Nicolas mówi, żebyśmy przyszły do naszej kawiarni. - oznajmiłam przyjaciółce.
- Okej. - odpowiedziała i ruszyłyśmy w tamtą stronę.
Po kilku minutach byłyśmy koło kawiarni. Weszłyśmy, rozejrzałyśmy się, ale chłopców jeszcze nie było. Zajęłyśmy nasze ulubione miejsce koło okna i złożyłyśmy zamówienie. Zamówiłam gorącą czekoladę i sernik, a Julia kawę i jabłecznik. Kiedy dostałam zamówienie do kawiarni weszli nasi przyjaciele.
- No, więc czemu chcieliście się spotkać? - zapytałam. Wszystko okej? - dodałam.
- Tak, wszystko okej. - odpowiedział Justin.
- To o co chodzi? - drążyła ciekawie Julia. Zresztą ja też byłam ciekawa.
- O nic. Po prostu chcieliśmy się spotkać, bo w tym roku, raczej rzadziej będziemy się widywać. - powiedział Nicolas od razu nieco smutniejąc.
- No tak, to fakt. Oboje musimy trochę się przyłożyć do nauki. - dodał Justin. Razem z Julią spojrzałyśmy na siebie i się uśmiechnęłyśmy.
- Nie ma sprawy. Przecież to studia. Od tego zależy wasz przyszły zawód. Musicie się skupić. - powiedziałam. Chłopcy nadal byli nieco smutni.
- Jesteście kochani. - powiedziałam. - Jeśli to wam poprawi humor, to mogę wam oddać mój sernik. - uśmiechnęłam się i przesunęłam ciasto w ich stronę. Chłopcy uśmiechnęli się również i zaczęli zajadać ciasto. Julia też oddała im jabłecznik. Po prostu nie potrafię na nich patrzeć kiedy są smutni. Kocham te cioty i wiem, że jestem przy nic bezpieczna. Powoli kończyłam swoją czekoladę, podczas gdy chłopcy już dawno skończyli oba ciasta.
- Jesteście niemożliwi. - powiedziałam kiwając głową na boki.
- Ale ja nie rozumiem o co ci chodzi. - powiedział Nicolas. Zaśmialam się delikatnie.
- O nic.... Po prostu was kocham. - powiedziałam z uśmiechem. I od tego są przyjaciele, przy nich można zapomnieć o całym świecie. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon.
- Chodźcie tu, zrobimy sobie zdjęcie. - powiedziałam, wszyscy zrobili głupie miny i cyknęłam fotkę.
- Uwielbiam z wami przebywać. - powiedziała Julia.
- Ja tam was nienawidzę idioci. - powiedział Nicolas. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra, dobra Nicky. - powiedziałam śmiejąc się.
- Nie śmiej się ze mnie szmato. - powiedział.
- Zamknij mordę chuju. - zawtórowałam. Po chwili się uspokoiliśmy, bo przypomnieliśmy sobie, że to cywilizowane miejsce. Niedługo wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy do Julii. Ta się przebrała i ruszyliśmy do mnie. I u mnie już zostaliśmy. Postanowiliśmy zrobić sobie spaghetti. Nie obyło się bez rzucania w siebie makaronem i zrobienia bałaganu.
- Ej to dzisiaj One Direction wracają z trasy? - zapytała Julia.
- Yup. - odpowiedziałam zajęta sosem.
- Sądziłam, że będziesz oglądać wyciskacze łez, aż do powrotu twojego Zaynusia. - powiedziała, żeby mnie zdenerwować. Odwróciłam się do niej z łyżką brudną od sosu.
- Odpierdol się łaskawie ode mnie i od Zayna. - powiedziałam.
- Okej, okej. - powiedziała.
- A może chcesz zostać u mnie na noc i poczekać na Niallusia? - zapytałam słodko.
- Osz ty szmato. - zaśmiała się. Ja również.
- A co tu się dzieje? - do kuchni wszedł Nicolas. - Nie ma plotkowania. Do garów! - dodał śmiejąc się. Chłopak chciał włożyć palec do sosu, ale uderzyłam go chochlą.
- Ała. - powiedział.
- Po to się bije, żeby bolało. - odpowiedziałam z uśmiechem. Po chwili spaghetti było już gotowe i zajadaliśmy przed telewizorem. Nim się obejrzeliśmy zaczęło się ściemniać.
- Zamierzacie tu jeszcze siedzieć? Nieroby pieprzone. - powiedziałam w końcu. Oni tylko się zaśmiali i dalej oglądali "Jak poznałem waszą matkę". I tak minęła nam kolejna godzina.
- Dobra. Czas się zbierać. - powiedział Justin podnosząc się.
- Racja, robi się późno. - dodał Nicolas. Julia pokiwała głową.
- Pomóc ci posprzątać? - zapytała Julia, kiedy wstała z kanapy.
- Nie, dzięki. Poradzę sobie. - powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
- Okej. - odpowiedziała. Odprowadziłam ich do przedpokoju. Ubrali buty i pożegnali się ze mną. Chłopcy otworzyli drzwi i przepuścili Julię przodem.
- Odprowadźcie mi ją pod same drzwi. I na siebie uważajcie. I ostrożnie na przejściu dla pieszych. I uważajcie na krawężniki! - powiedziałam na odchodne. Patrzyłam jak odchodzą, dopóki kompletnie nie zniknęli mi z oczu. Cicho westchnęłam i poszłam do kuchni, żeby pozmywać naczynia. Kiedy mijałam salon uderzyły mnie wspomnienia.
Oglądałyśmy Zaplątanych i akurat była scena, kiedy Julek ściął włosy Roszpunce. 
- No i co on jej zrobił?! Ona teraz wygląda jak kopciuch! - zbulwersowała się, a ja zaczęłam się głośno śmiać. Potem scena, kiedy Roszpunka siedzi nad martwym Julkiem i łza leci jej z oka. 
- Co kropelka sklei sklei, żadna siła nie rozklei. - skomentowała moja mama, a ja zaczęłam się tak śmiać, że aż dostałam czkawki. 
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Ruszyłam do kuchni. Zaczęłam zmywać naczynia. Kolejne wspomnienie uderzyło we mnie z siłą rozpędzonego samochodu.
Razem z mamą gotowałyśmy rosół. W radiu puścili "Call Me Maybe", a my zaczęłyśmy tańczyć jak szalone. Śpiewałyśmy na cały głos udając, że marchewki to nasze mikrofony.
I nagle w moją głowę uderzyło wspomnienie, kiedy mama głośno kaszlała i pluła krwią do kranu. W moich oczach pojawiły się łzy. Nagle woda, w której myłam naczynia zmieniła się w krew. Głośno krzyknęłam i odskoczyłam od kranu przy okazji tłukąc talerz.
Dlaczego spędzałaś z nią tak mało czasu? Nie doceniałaś jej! Jesteś zwykłą suką! Mogłaś jej więcej pomagać w obowiązkach. To twoja wina, że nie żyje! Moje myśli chciały mnie zabić. Zaczęłam płakać.
- To nie moja wina! - krzyknęłam chowając twarz w dłoniach. - Nie moja wina. - powtórzyłam wycięczona.
- Dlaczego spędzałaś ze mną tak mało czasu? Ja cię tak bardzo kochałam. Tyle dla ciebie poświęciłam! - zobaczyłam przed sobą sylwetkę mamy. Nie wyglądała jak zwykle. Wyglądała prawie jak demon. Jakiś zły duch. Co ja pieprzę?! Nie wierzę w demony i złe duchy! Potem chyba zasłabłam.

*** Oczami Zayna ***

Byłem strasznie szczęśliwy, że w końcu zobaczę Kaję. Niestety samolot nam się spóźnił, więc przyjechaliśmy późnym wieczorem. Wszyscy byliśmy prawie pewni, że Kaja już śpi. Albo zasypia przed telewizorem. Mimo to coś kazało mi ją odwiedzić, więc przekonałem chłopców, żeby do niej wpaść. Zresztą Louis też bardzo chciał zobaczyć siostrę.
W końcu przylecieliśmy do Londynu. Wezwalismy taksówkę i niedługo byliśmy pod domem Kai. Ja i Louis od razu weszliśmy do środka. Telewizor był włączony, ale Kai nie było na kanapie. W kuchni było zapalone światło, więc skierowaliśmy się w tamtą stronę. 
Nie chciałem widzieć tego, co tam zobaczyłem. Kaja leżała bezwładnia podłodze, a niedaleko niej leżał zbity talerz. Szybko do niej podeszliśmy, a ja sprawdziłem jej puls.
- Żyje. - powiedziałem przerażonemu Louisowi. Chłopak odetchnął i zamoczył ścierkę, którą chwilę potem przyłożyłem jej do czoła. Louis delikatnie klepał ją po policzku, a ja delikatnie potrząsałem jej ramionami. Po chwili się obudziła.
- Co się stało? - zapytała. - Zayn? Lou? Byliście w trasie. - dodała zanim zdążyłem jej odpowiedzieć.
- Już wróciliśmy. - odpowiedział jej Lou. - Nie wiem co się stało, ale najwidoczniej zemdlałaś. - dziewczyna przymknęła oczy, jakby starała się cokolwiek sobie przypomnieć.
- A ty co się tak na mnie patrzysz? Notatki o zajebistości robisz? - zapytała. Uśmiechnąłem się. Wróciła moja Kaja. Dziewczyna powoli wstała i przytuliła mnie i Lou.
- Dobrze, że już wróciliście. - powiedziała. Pomogłem jej wstać i przywitała się z resztą zespołu. Wtedy przytuliłam mnie mocno i pocałowała w policzek.
- Cieszę się, że już wróciłeś. - uśmiechnęła się. - A teraz opowiadać frajerzy jak było w trasie! - powiedziała głośniej i wszyscy usiedliśmy na kanapie. Ona siedziała mi na kolanach, więc wtuliłem twarz w jej włosy, a ona wtuliła głowę w mój tors i wysłuchiwała opowieści chłopaków. Nie wiem ile tak siedzieliśmy, ale ja mógłbym tak siedzieć wieczność. 


_______________________________________
WAŻNE!
A więc wielkimi, wielkimi krokami zbliżamy się do końca tego ff. Jutro, a w sumie dzisiaj w południe pojawi się ważna notka. Do następnego! :* xoxo 

1 komentarz: