*** Tydzień później ***
Przez cały tydzień pielęgniarki, lekarze i moi znajomi byli przy mnie i z anielską cierpliwością pomagali mi w podstawowych czynnościach. Teraz jakoś nie wychodziły mi tak dobrze. Miałam problem ze zwykłym myciem zębów i spinaniem włosów chociażby w kitkę. Nagle stałam się nic nie wartym człowiekiem.... Usłyszałam kroki lekarza.... Tak, po tak krótkim czasie zaczęłam rozpoznawać po krokach, kto do mnie przychodzi....
- Wydaję mi się, że już możemy cię wypisać ze szpitala. - powiedział lekarz.
- Świetnie, niewidoma wpadnę pod pierwszy lepszy samochód i z pierdyliard razy jebnę w jakiś słup... - mruknęłam.
- Pomyślałem o tym... Więc mam dla ciebie prezent. - powiedział i mogłam przysiąc, że ma na twarzy miły uśmiech.
- Cudownie. - wydawał się puszczać moje słowa mimo uszu.
- usiądź na łóżku i wyciągnij do mnie dłonie. - powiedział.
- Hej Kaju, kupiłem.... - usłyszałam swojego chłopaka. - Chyba nie przeszkadzam?
- Nie, nie... Właśnie chciałem wręczyć Kai prezent na wyjście ze szpitala. - odpowiedział doktor. - Ale chyba nie chce ze mną współpracować. - dodał, ponieważ wciąż nie wypełniłam jego polecenia.
- Współpracuj z doktorem klucho. - powiedział Zayn. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
- No już, podnieś się. - mówił lekarz, ja jednak jakbym nie słyszała jego słów, obróciłam się na drugi bok.
- Chcesz tu zostać jeszcze dłużej? - usłyszałam pytanie. Nie wiem dlaczego, ale to pytanie wprawiło mnie w niesamowitą złość. Podniosłam się i obróciłam w ich stronę.
- W sumie czemu nie?! Nigdzie indziej sobie nie poradzę! - wykrzyczałam. - Przez całe swoje życie wszystko widziałam, teraz nagle jestem ślepa! Jestem kaleką! - krzyknęłam i rozpłakałam się. Poczułam, że ktoś siada obok mnie, a zaraz potem poczułam jak Zayn zamyka mnie w mocnym uścisku. Każda normalna dziewczyna by się w niego wtuliła i wypłakała, ale ja przecież nie jestem normalna. Trwałam w ciszy nie ruszając się i czekałam aż mnie puści. Kiedy jednak tego nie zrobił, powiedziałam cicho:
- Zostaw mnie... - poczułam, że chłopak odsunął się ode mnie. Byłam pewna, że patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Co? - zapytał, pewnie chcąc się upewnić.
- Puść mnie... Zostaw mnie. - powiedziałam głośniej. Chłopak wypełnij moją prośbę. Lekarz prawdopodobnie wyszedł. Usłyszałam dźwięk przychodzącej do Zayna wiadomości. Odwróciłam się w jego stronę.
- Wychodzimy. Idziemy po wypis, czy tego chcesz, czy nie. - powiedział i można było poczuć bijące z tych słów lodowate zimno. Bałam się nie wypełnić jego prośby, więc posłusznie wstałam z łóżka.
- Idź się przebrać. Przyniosłem ci ciuchy. - podał mi wspomniane rzeczy. - Pomóc ci? - dodał, kiedy nie ruszyłam się z miejsca.
- Nie... Nie dzięki, poradzę sobie jakoś. - powiedziałam i po omacku próbowałam odejść do łazienki.
- A... Czekaj. - zatrzymał mnie. Stanęłam i nie odwracałam się w jego stronę. Chłopak podszedł do mnie i podał mi małe podłużne coś. Chwyciłam i pomacałam.Wysuwa się. To taka specjalna laska dla niewidomych....
- To jest ten prezent od twojego lekarza. - powiedział.
- Chyba nie myślisz, że będę chodzić z tym cholerstwem. - powiedziałam i rzuciłam laską o podłogę.
- Nie oczekuję tego... Równie dobrze możesz wpaść na pierwszy lepszy słup. - wycedził przez zęby.
- Idź się przebrać, bo zaraz puszczą mi nerwy. - powiedział chłodno. Niechętnie wypełniłam jego polecenie. Szło mi to mozolnie...
- Może jednak potrzebujesz pomocy? - zapytał chłopak pukając do drzwi. Teraz mówił głosem z odrobiną troski.
- Tak, jestem pewna.... - powiedziałam mocując się z zapięciem od stanika. - Poradzę sobie. - dodałam, kiedy zapięłam stanik. Po długim czasie wyszłam z łazienki. Od razu poczułam jak Zayn łapie mnie za rękę. Wzdrygnęłam się. Znów to samo uczucie. Wyswobodziłam dłoń z jego uścisku i ruszyłam do przodu. Nie obeszło się bez wpadnięcia na pierwszą ścianę. Jak gdyby nigdy nic ruszyłam dalej do przodu. Zayn zaprowadził mnie do windy, a potem do wyjścia. Szliśmy powolnym krokiem na stację metra. Po tym jak już 10 raz uderzyłam w jakiś słup, i 5 raz zderzyłam się z jakimś losowym człowiekiem zapytałam Zayna:
- Masz jeszcze ten "prezent" od mojego lekarza?
- Mam. - powiedział podając mi laskę. Rozłożyłam ją i ruszyłam do przodu. Po dość długiej wędrówce dotarliśmy na stację.
*** Wieczór ***
Siedziałam w swoim pokoju i pakowałam wszystkie swoje książki w karton. Będzie trzeba je komuś oddać, albo wyrzucić. Sama nie wiem co z nimi zrobimy. Louis zadecyduje.
kiedy skończyłam, walnęłam się na moim łóżku. Do pokoju ktoś wszedł.
- To ja. - usłyszałam. Zayn....
- Domyśliłam się.... Tylko ty nigdy nie pukasz. - uśmiechnęłam się delikatnie nie podnosząc się z pozycji leżącej.
- Przyniosłem ci kolację. - usłyszałam jak kładzie talerz tuż obok mnie, na stoliku nocnym, po czym chyba usiadł na podłodze.
- Przepraszam za moje zachowanie dzisiaj. - zaczął. - Byłem trochę zbyt ostry... - dodał.
- Nie szkodzi.... Sama jeszcze nie potrafię się odnaleźć i jestem nieznośna.
- Ale ja powinienem cię wspierać, a nie jeszcze bardziej denerwować. - powiedział.
- Nieważne. - ucięłam. Zrobiło się zupełnie cicho. Chwyciłam misia, którego miałam obok siebie i przytuliłam go. Usiadłam na łóżku, wciąż przytulając do siebie misia.
- Rozumiem, jeśli nie będziesz chciał już ze mną być... - powiedziałam cicho, a z moich oczu już zaczęły lecieć łzy.
- Co? Co ty pieprzysz? - chłopak zerwał się jak poparzony i usiadł naprzeciwko mnie. Złapał moje dłonie w swoje.
- Teraz będę dla ciebie ciężarem. Zasługujesz na o wiele lepszą dziewczynę... Ładniejszą, chudszą, milszą i przede wszystkim nie ślepą...- powiedziałam. - Jesteś skarbem na jaki ja nie zasługuję.....
- kochanie, wybacz, ale co ty pierdolisz? Jesteś moją księżniczką, aniołkiem... Bez ciebie nie dawałbym sobie rady. Zawsze masz rację, a ja nigdy cię nie słucham... Przejmujesz się mną i opiekujesz jak nikt nigdy się mną nie opiekował. Wiem, że nawet teraz pewnie to się nie zmieni, ale wiem też, że teraz ty będziesz potrzebowała więcej mojej pomocy i uwagi, a ja będę ci ją poświęcał. Bo cię kocham... I będę kochać... Bo jeśli już zdecydujesz się kogoś kochać, to twój obowiązek. - mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Kocham cię. - powiedziałam przez łzy.
- Ja ciebie też. - odpowiedział. - I błagam, niech takie głupoty więcej ci nie przychodzą do głowy. - powiedział i stuknął mnie w czoło. Pocałowałam go. Chłopak pogłębił pocałunek i położył mnie na łóżku.... Resztę sobie dopowiedzcie...
________________________________________________________
HEY HI HELLO
To znowu ja i powracam do Was jak zwykle po długiej przerwie, ale w wielkim stylu!
To znowu ja i powracam do Was jak zwykle po długiej przerwie, ale w wielkim stylu!
Przykro mi, ale nie potrafię pisać scen 18+, a wiem, że są tu same zboczuchy. :) No ale cóż... Maybe one day.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz