Obudziłam się w ciemnym pokoju. Nie było tu nikogo oprócz mnie. Ups. Strach zżerał mnie od środka. Usłyszałam otwieranie drzwi i zobaczyłam znaną mi sylwetkę wchodzącą do środka.
- Wreszcie się obudziłaś kochanie. - nie. Tylko nie to. Wszystko tylko nie on. - Jak się czujemy?
- O wiele gorzej kiedy cię zobaczyłam. - powiedziałam prawdę.
- Widzę, że nadal jesteś pyskata. 120 godzin ze mną i od razu się zmienisz. - nie zostanę tutaj 5 dni za żadne skarby.
- Dobrze wiesz, że nigdy nie zostanę z tobą 5 dni. - powiedziałam.
- Kto powiedział, że tylko ze mną? - co? O co mu chodzi? Ktoś jeszcze. Nie przeżyję tego. - Poza tym, jeśli spróbujesz uciec, to któreś z twoich kochanych przyjaciół na tym ucierpi. A może braciszek? - powiedział udając, że się zastanawia.
- Nie możesz im nic zrobić! - krzyknęłam bliska płaczu.
- Tak myślisz? Jeden telefon. - pokazał wspomniany przedmiot. - I po nich. - zadrżałam.
- Nie mieszaj ich w to. Zrobię wszystko. Będzie tak, jak chcesz. Ale nic im nie rób. Nie możesz. - płakałam. - Proszę cię. Daj im spokój.
- Jak sobie życzysz. Tylko mniej pyskuj kochanie. I słuchaj się. - wysyczał wprost do mojego ucha. Do pomieszczenia wkroczył facet, którego nie znałam. Mimo to kiedy tylko go zobaczyłam to wzbudził we mnie strach.
- Poznajcie się. To moja była Kaja, a to jest koleś, który za ciebie skarbie podarował mi niezłą sumkę- powiedział David. Teraz to kompletnie nic nie rozumiem. David mnie sprzedał? Pewnie za dragi. Tylko, zawsze mówił, że byłam jego, a teraz sprzedaje mnie za dragi?Jaki ten koleś jest skomplikowany. Z kim ja byłam? David wyszedł i zostałam sama z tym kolesiem. Nieznajomy ukucnął na przeciwko mnie.
- Poznajmy się. Jestem John, ty jesteś Kaja. - kiwnęłam głową. - Spokojnie. Póki co nic ci nie zrobię. - powiedział patrząc mi w oczy. Boję się go. Bardziej od Davida. Nie zostanę tu 5 dni. O co tu chodzi? Przecież przed chwilą mój były mówił, że zostanę tutaj z nim 5 dni, a nie z tym oblechem. Powiem wam, że chciałabym, żeby tu wrócił.
- David niedługo wróci. Wtedy się zabawimy. - czyta mi w myślach? - A tymczasem. Słyszałem, że jesteś pyskata. Czyżbyś bała się aż tak, że nie możesz wydusić słowa? Nie martw się. Będzie jeszcze gorzej. - mimowolnie po moich policzkach spływały łzy. Nick po mnie przyjdzie powtarzałam sobie w myślach. John złapał mój podbródek. - Nie płacz kochanie. Chciałabyś wrócić do domu? Przykro mi, ale to nie jest możliwe. -płacząc wyrwałam się z jego uścisku.
chce stąd uciec. Jak najszybciej.Jeden plus jest taki, że facet nie jest nachalny. Kiedy wychodził, zadzwonił mój telefon. Cholera. Zdążyłam tylko zobaczyć kto to. Nicolas. John wyrwał mi telefon z rąk i rzucił nim o ścianę.
- Ej! To nie kosztowało gorszy! - krzyknęłam patrząc jak mój ukochany telefon roztrzaskuje się na ścianie.
- Wreszcie jakieś słowa. - powiedział klaskając i zbliżył się do mnie. - teraz ten telefon nie będzie ci potrzebny.
*** Oczami Lou ***
Siedziałem w kuchni zastanawiając się, co mogę zrobić. Policja nie, bo David ma wszędzie swoich gości. Najpierw trzeba załatwić tych kolesi. Tylko jak? Tego jeszcze nie wiemy.
- Jej telefon jest wyłączony! - krzyknął Nick rzucając telefonem w blat stołu.
- Nicolas, uspokój się wszyscy się martwimy. Jakoś trzeba jej pomóc. Justin, ty zawsze byłeś tym mądrym. Co mamy zrobić? - odezwała się Julia.
- Jeszcze nie wiem. - powiedział zamyślony.
- To się dowiedz, do cholery, bo mie tu zaraz szlag najjaśniejszy trafi! - wybuchłem. Wszyscy spojrzeli na mnie z zaskoczeniem i współczuciem. On jej zrobi krzywdę. Znowu.
- Wiem! Już wiem! - krzyknął Jus po długiej chwili czasu. Wszyscy zbliżyliśmy się do niego. - Wiem, gdzie jest każdy z kolesi Davida. Jest ich sporo, ale jakoś musimy dać radę. - powiedział pokazując nam rozrysowane pozycje każdego z nich. Wreszcie mogliśmy omówić nasz plan.
*** Oczami Kai ***
Już wieczór. Siedzę w zimnym pokoju. Jestem bez ciuchów. Zgwałcili mnie. Oboje. Chcę do domu. Nicolas pośpiesz się! krzyczała moja podświadomość. Jak raz się z nią zgadzałam. Do pokoju wszedł David. Skuliłam się.
- Przyniosłem ci kolację skarbie. - powiedział stawiajac przede mną talerz z kanapkami. Wyglądały bosko, ale nie mogłam ich zjeść. Chłopak wyszedł zostawiając mnie samą, a kanapki kusiły wyglądem. Nie mogę ich zjeść. Na pewno coś jest z nimi nie tak. Wzięłam talerz i już po chwili moje kanapeczki szybowały za oknem. Po prostu. Otworzyłam okno, a kanapki same spadły z talerza.
Przy takim obrocie sprawy musiałam pójść spać bez kolacji. W sumie to nie wiem czy w ogóle dzisiaj zasnę...
____________________________________________________________
Jestem! Wesołych Świąt Wielkanocy! Nie wiem czy jutro będę miała czas, zeby wstawić rozdział, więc pojawia się dzisiaj! <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz