sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 22 "Robię się coraz słabsza"

W sumie to nie wiem czy w ogóle dzisiaj zasnę...


Obudziłam się rano po około 2 godzinach snu. Jestem strasznie głodna. W końcu nie jadłam kolacji! Poczułam za sobą piękny zapach. Owsianka. Mmmm. Cholera. Ja chyba nie powinnam tego jeść. Przecież ci psychopaci nie dadzą mi umrzeć tak szybko. Biłam się z myślami. W momencie, kiedy miałam zwariować, mój brzuch postanowił spróbować. Jedzenie było pyszne, ale po niedługiej chwili zrobiło mi się słabo. Mam nadzieję, że Louisowi nic się nie stało. Chciałabym go zobaczyć. Tęsknie za nim. Nie chcę, żeby coś mu się stało. Tik-tak tik-tak, słyszałam dźwięk zegara, który był bardzo spokojny i usypiający. Tik-tak tik-tak. Zasnęłam.

***

Obudziłam się w ciemnym pokoju. Leżałam na czymś miękkim. Pewnie na łóżku. Chciałam przetrzeć oczy, ale okazało się, że moje ręce są przywiązane do obręczy łóżka.  Cholera. Cała się kleję. Nie chciałam przyjąć do wiadomości od czego się tak kleję... Powoli otworzyłam oczy. W pokoju było ciemno, ale udało mi się zauważyć zarys czyjejś sylwetki. Nawet głupi by się domyślił kto to.
- Nie próbuj sztuczek. - przymknęłam oczy. David powoli do mnie podszedł. - Fajnie się z tobą bawiliśmy skarbie. - mimowolnie z moich oczu popłynęły łzy. Chłopak odwiązał moje nadgarstki. Rozmasowałam obolałe miejsce.
- A teraz... - zdjął spodnie. Łzy płynęły po moich policzkach. - Weź go do buzi. - wiedziałam. No wiedziałam. Nie zrobię tego. Nawet choćbym miała teraz umrzeć. Powiedziałam mu to, ale on wepchnął mi swojego przyjaciela do buzi. Moja mądra głowa wymyśliła plan. Korzystając z okazji ugryzłam go. David krzyknął i szybko się ode mnie odsunął. Ja głupia zostałam w miejscu zamiast uciekać. Kiedy zorientowałam się co zrobiłam, i co mi może przez to grozić, poraczkowałam do drzwi. Jednak było już za późno. David z łatwością mnie dogonił. Złapał moje włosy sprawiając tym samym, że wstałam. Poprowadził mnie do jakiś schodów, które prowadziły w dół, zapewne do piwnicy. Kiedy staliśmy przed tymi schodami on po prostu mnie zepchnął. Spadłam z wielkim hukiem. Poczułam ból w moim nadgarstku. Tym niepełnosprawnym. Nie wiem czy pamiętacie, ale wiem, że wspominałam. Pisnęłam z bólu. Zwinęłam się w kłębek. Po około godzinie usłyszałam kroki. Zwinęłam się jeszcze bardziej. Do piwnicy wszedł ten stary koleś. Znowu zaczęłam płakać. Robię się coraz słabsza. Muszę stąd uciec. 
- Teraz się mnie posłuchaj. - podniósł mnie niedelikatnie, ale delikatniej od Davida. - Będziesz grzeczna, to mniej zaboli. A jak nie będziesz się słuchać, to będzie bolało bardziej. - powiedział. Po niedługiej chwili był zupełnie rozebrany. 
Byłam grzeczna i się słuchałam, ale i tak w chuj bolało. Za chuja nie był delikatny. Nawet nie udawałam, że sprawia mi przyjemność. Przez to bił mnie po twarzy i mówił, żebym się zamknęła. Miałam wrażenie, że występuję w jakimś słabym filmie, w którym jest więcej porno niż filmu...
W ogóle, to wcześniej nie przyjrzałam się tej piwnicy. Wyglądała jak pokój Greya (ta dam) tylko, że w kolorach szarości, a nie czerwieni. kiedy skończył poczułam ulgę i nagły przypływ pewności siebie.
- Jesteście zwykłymi chujami. Nie dziwię sie, że żadna was nie chce i potrzebujecie zabawek do seksu. - powiedziałam w tym głupim przypływie pewności siebie. Jestem pojebana. Facet spojrzał na mnie, a ja ciągnęłam. - No i co sie tak głupio patrzysz? Nawet tego chuju nie potrafisz zrozumieć? Aż taki głupi jesteś? - wtedy się wkurwił. Odwrócił się ode mnie. Po chwili wrócił by uderzyć mnie z otwartej ręki w policzek. Kiedy poczułam przeszywający ból, zorientowałam się, że w ręce miał gwóźdź. Cholera. W jednej chwili zrobiło mi się słabo. Opadłam na podłogę po czym poczułam dwa kopnięcia w brzuch. Potem jedno w plecy. A potem przestałam liczyć. 
Kiedy wyszedł skuliłam się i starałam myśleć o miłych rzeczach, żeby zasnąć. Nic nie działało. Wszystko o czym myślałam wzbudzało we mnie płacz.

*** Oczami Lou ***

Kończymy już z kumplami Davida. Z tego co słyszałem zostało ich już jakoś trzech. Dostałem sms. Został jeden. Poprawka. Już koniec. Koniec. Nareszcie możemy jej pomóc. Policja ich zabrała. A my zostaliśmy anonimowi. Poszedłem spotkać się z resztą bandy. 
- Nic nikomu nie jest? - zapytał Justin, kiedy wszyscy przyszli.
- W porządku Jus. - powiedziała Julia po dokładnym zlustrowaniu każdego z nas.
- W takim razie zostało nam teraz już tylko namierzyć położenie Kai. - powiedział Justin.
- A to będzie utrudnione, bo coś się stało z jej telefonem. - dodał Nick. Nikt się nie odzywał. W ciszy wróciliśmy do domu. Zapomniałem wam powiedzieć, że Zayn jest teraz załamany, bo Perrie przez tą całą sytuację go zdradziła i powiedziała, ze to jego wina, więc zerwali. Każdy widział, że nie ma siły na naszą akcję. Ale ni mogliśmy pozwolić, żeby Kaja na nas czekała zbyt długo. Musimy jej pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz