sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 27 " Nie chcę taka być"

Jestem pojebana. Idę na dach....


***

Około 9 obudziły mnie odgłosy krzątaniny. Położyłam poduszkę na głowę i starała się z powrotem zasnąć. Nic. Nic, a nic. Postanowiłam przynajmniej się ogarnąć i zjeść śniadanie. Powoli wstałam i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Ubrałam się w dresy i luźną koszulkę. Na to załozyłam bluzę, którą kiedyś zajebałam Nicolasowi. Nie chciało mi się suszyć włosów, więc spięłam je w kok. Zeszłam na dół. Zobaczyłam tam Zayna i Perrie. Jebnę zaraz.
- Dzień dobry księżniczko. - usłyszałam i się wzdrygnęłam. Obejrzałam się dookoła. Do chyba do mnie. 
- Ty serio się do mnie odzywasz? - zapytałam zdezorientowana.
- No. Chciałem być miły, ale z tobą się nie da. - pewnie, że się nie da. Ze mną nic się nie da.
- Sorki. Dzień dobry. - powiedziałam, a Perrie spojrzała na mnie z obrzydzeniem, pogardą, odrazą,  dezaprobatą. Wiecie, gdzie ja to mam? Racja. W dupie. Zrobiłam sobie kilka kanapek i herbatę po czym wyszłam z kuchni. Poszłam do ogrodu i usiadłam na trawie. Co z tego, że była mokra od rosy.  Usłyszałam kroki i momentalnie sie obróciłam. To tylko Julia. To aż Julia. Dziewczyna usiadła obok mnie.
- Louis wczoraj powiedział, że idziemy na obiad do restauracji. Kazał ci przekazać. - nie wykręcę się. mowy nie ma. Muszę iść. Chyba, że powiedziałabym, że boli mnie głowa, czy cos, a może...
- Kaja? Słuchasz mnie? - przerwano mi moje przemyślenia.
- Przepraszam. Co mówiłaś?
- Mówiłam, że wszyscy chcemy cię tam widzieć. Nie ma, że nie. - powiedziała. A nie mówiłam? Nie wymigam się.
- Jasne, jasne. - powiedziałam od niechcenia. Poszłam do kuchni i włożyłam naczynia do zmywarki. Kiedy wychodziłam z pomieszczenia, do domu weszła Louise, fryzjerka chłopaków, uśmiechnięta od ucha do ucha.
- Wychodzę za mąż!! - krzyknęła na cały dom. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, że gratuluję. Serio byłam szczęśliwa. Tylko nie mam siły tego okazać.
- Ślub już za miesiąc! - CO??? Wydaję mi się, że każdy był tak samo zaskoczony jak ja. - Wszyscy jesteście zaproszeni. - dziewczyna cały czas była strasznie szczęśliwa. Zresztą, kto by nie był? Kto byłby nieszczęśliwy, bo zakłada normalną rodzinę? Nawet ja bym się cieszyła. Przegadaliśmy mnóstwo czasu. Dowiedzieliśmy się, że nie chce ślubu w kościele tylko w parku, czy gdzieś. Oprócz tego powiedziała, że chce sie poczuć jak księżniczka, i że chciałaby, żeby z tortu wyszły karły. Przez długi czas śmialiśmy się z tego jak będzie wyglądał jej ślub. Chłopcy dużo żartowali. Potem dziewczyny zaczęły mówić jak miałby wyglądać ich ślub. Potem zapytały o to mnie.
- Czy ja wiem? Nie za szeroka sukienka do kostek. Trampki. Wypuszczanie gołębi. I pies trzymający obrączki. - rozmarzyłam się. Wszyscy się śmiali. Nie wiem z czego. Mówię serio. Na rozmowie minęło nam mnóstwo czasu. Było miło i dało się to przeżyć. Liam zauważył, że to już 13 i musimy się szykować. Lou sobie poszła, a ja pobiegłam do pokoju. Niestety nie mogłam założyć rurek i trampek, bo chciałam przeważyć urodą Perrie. W sumie nawet w trampkach i dresach wyglądam lepiej, ale do wykwintnej restauracji nie wypada. W każdym razie podeszłam do szafy i szukałam sukienki.
Po długim czasie znalazłam coś w miarę odpowiedniego. Załozyłam jedne z niewielu moich szpilek. Musnęłam usta błyszczykiem i powoli zeszłam na dół.Powoli, bo wiecie moje nogi odzwyczaiły się od szpilek. Kiedy byłam na dole, oczy wszystkich zwróciły się ku mnie. Czułam się niezręcznie. Wszyscy już byli. Odchrząknęłam delikatnie i spuściłam głowę.  Eleanor była ubrana w czarną sukienkę z brązowym paskiem. Jak zwykle wyglądała ślicznie. Danielle ubrała się w bordową sukienkę. Bardzo ładnie. Julia ubrała zwykłą czarną sukienkę, delikatnie rozkloszowaną u dołu. Królowa Perrie Edwards ubrała sukienkę nieco podobną do mojej i myślałam, że ją uduszę. Włosy miała rozpuszczone i zaczesane na bok.
- Wszyscy gotowi? - zapytał Liam. Spojrzeliśmy po sobie i skinęliśmy głowami. Julia chwyciła mnie pod ramię i wyszliśmy z domu.
Po paru minutach byliśmy w restauracji. Nie byłam zbyt głodna, ale nie chciałam ich denerwować i psuć atmosfery. Zamówiłam spaghetti carbonara i wodę. Jadłam powoli i z uwagą słuchałam ich rozmów.
- Jutro mamy wywiad. Chcesz iść z nami? - zapytał Louis.
- Nie, ale dzięki za propozycję. Obejrzę w telewizji. - powiedziałam delikatnie. Normalnie pewnie bym poszła, ale wiedziałam, że Perrie też tam bedzie. Dlatego odmówiłam. Louis nie drążył tematu. Skinął głową i wrócił do jedzenia. cicho westchnęłam. Prawie krzyknęłam, kiedy poczułam dłoń Julii na moim ramieniu. Cicho westchnęłam. NIE CHCĘ TAKA BYĆ. CO MAM ZROBIĆ? POMÓŻCIE MI.
- Przepraszam. Tylko... Tylko na chwilkę. - powiedziałam i odeszłam od stołu.
- Ona jest jakaś inna. - usłyszałam Perrie. Wyszłam z restauracji. Rozpłakałam się. Normalnie takie słowa by mnie nie ruszyły. No to, o co mi chodzi do cholery? Powoli się obróciłam i zobaczyłam mojego brata.
- Słyszałaś? - bardziej stwierdził niż zapytał.
- Nie dalo się tego nie słyszeć. - powiedziałam. Tak bardzo chcę go przytulić, ale coś mnie cofa. Nie umiem tego zrobić.
- Może jesteś inna, ale bardziej wyjątkowa. Inna taka wyjątkowa. Ja tak uważam. - powiedział i na mnie spojrzał. Oooooo. Jakie to słodkie. Spojrzałam mu w oczy.
- Jesteś słodki Lou. Dziękuję. - powiedziałam...

_______________________________________________________

To na tyle. Dzisiaj torche dłuższy rozdział. Przyznam, że namęczyłam się nad nim, bo nie miałam pomysłu co napisać. Na szczęście teraz mam więcej pomysłów i tak dalej. no i mam nadzięję, że Wam się podobało i w ogóle.Róbcie co chcecie. Możecie komentować, albo nie, obserwować, albo nie. BAJO <3







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz