... Oni zawsze mnie bronili, bo nie jest trudno się domyślić, ze przez moją niewyparzoną mordę często wpadałam w tarapaty.
- Ej, a mówiłaś, ze masz chodzić do London Arts... - zmienił temat Jus.
- No, tak Louis mnie namawia i się zastanawiam... - odpowiedziałam nieśmiało.
- I moim zdaniem to bardzo dobrze, ze cię tam namawia! - krzyknęła Julia klaszcząc w dłonie.
- No nie wiem... Na wejściu, trzeba zaśpiewać trzy piosenki, a potem rozmawiasz z każdym nauczycielem, który cię oceniał osobno, a jest ich troje. Nie wydaje mi się, że to szkoła dla mnie.
- To jest szkoła jak najbardziej dla ciebie, chodzą tam utalentowani ludzie, jak ty, zawsze warto spróbować... A tak w ogóle Julia też powinna spróbować. - wtrącił Nick.
- Jak ona spróbuje to ja też. - powiedziałam
- Wyzwanie przyjęte. - odpowiedziała, parskając śmiechem.
- A tak w ogóle... To jak się mieszka w pałacu księżniczko? - zapytała Julia.
- Prosze cię... Żaden pałac zwykły dom...
- Dobra, dobra nie udawaj. - wtrącił Jus.
- No ok. Ten dom jest po prostu zajebisty! - krzyknęłam. - Taki gigantyczny, taki przestrzenny. Moje łóżko jest takie wygodne. A w ogóle w tym domu jest około 10 pokoi, kiedy szczerze powiedziawszy są nam potrzebne może 4. Wszystkie są takie giagantyczne, a mój to już zupełnie. Gigantyczna garderoba i łazienka. Mnóstwo prywatności. Cały pokój do mojej dyspozycji. Jest zajebiście, ale jednak czegoś brakuje. - ostatnie zdanie powiedziałam zupełnie tracąc animusz. Wręcz przeciwnie zaczełam smutnieć.
- Ojeju, biedna... - wszyscy mnie przytulili.
- Dobra, nie ma co się nad sobą użalać, stało się i koniec, widocznie tak miało być... Chodźcie wracamy do domu. - powiedziałam i wszyscy automatycznie się ruszyli.
***
Kiedy byliśmy już pod moim domem ciężko było nam się pozegnać, ale w końcu wzięliśmy się w garsć i kiedy miałam wchodzić do domu Justin zatrzymał mnie.
- Prawie bym zapomniał... Masz, bo moze ci się przydać. - powiedział wręczajac mi pistolet. Nie chciałam go brać, ale miał rację mógł mi się przydać w każdej chwili. - I nie waż ruszać się bez niego z domu. - dodał. Kiwnęłam głową, ucałowałam go w policzek i weszłam do domu chowajac pistolet pod kurtką.
- Cześć. - przywitał mnie Louis. Eleanor spała na jego ramieniu.
- Hej. Idę spać - powiedziałam.
- Nie jesteś głodna?
- Nie, bardziej jestem zmęczona. - bo byłam... Byłam zmęczona chowaniem tego cholernego pistoletu. Lou już się nie odezwał, wiec mogłam spokojnie odejsć. Jak z procy wbiegłam po schodach i znalazłam się w ciemnym pokoju. Cicho zamknęłam drzwi i zapaliłam światło. Zastanawiałam się gdzie schować to cholerstwo. Zajrzałam pod łóżko. Moja szkatułka! Czemu nie pomyślałam? Otworzyłam ją. Były tam tabletki na uspokojenie i dwie żyletki, też na uspokojenie. ;) A teraz znajdował się tam również mój pistolet.
- Przepraszam tato, za to co robię.- wyszeptałam patrząc w sufit. Poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic i ubrałam piżamę, która składała się ze starej bluzy i dresowych szortów. Nie miałam problemów z zaśnięciem, wręcz przeciwnie zasnęłam po paru minutach.
- Cześć. - przywitał mnie Louis. Eleanor spała na jego ramieniu.
- Hej. Idę spać - powiedziałam.
- Nie jesteś głodna?
- Nie, bardziej jestem zmęczona. - bo byłam... Byłam zmęczona chowaniem tego cholernego pistoletu. Lou już się nie odezwał, wiec mogłam spokojnie odejsć. Jak z procy wbiegłam po schodach i znalazłam się w ciemnym pokoju. Cicho zamknęłam drzwi i zapaliłam światło. Zastanawiałam się gdzie schować to cholerstwo. Zajrzałam pod łóżko. Moja szkatułka! Czemu nie pomyślałam? Otworzyłam ją. Były tam tabletki na uspokojenie i dwie żyletki, też na uspokojenie. ;) A teraz znajdował się tam również mój pistolet.
- Przepraszam tato, za to co robię.- wyszeptałam patrząc w sufit. Poszłam do łazienki. Wzięłam długi prysznic i ubrałam piżamę, która składała się ze starej bluzy i dresowych szortów. Nie miałam problemów z zaśnięciem, wręcz przeciwnie zasnęłam po paru minutach.
***
Kiedy tylko się obudziłam usłyszałam kłótnię. Nie była to kłótnia Louisa i Eleanor. Była to kłótnia chłopaków. Co więcej Lou próbował ich uspokoić. Wstałam i wyjrzałam przez okno. Spore zachmurzenie i wiatr. Brr. Podeszłam do garderoby i wybrałam ciuchy. Upięłam włosy w kok i umalowałam się. Bez make'upu wyglądałam jak kaszalot. Szybko zeszłam na dół.
- Co tu się kurwa dzieje?! - krzyknęłam widząc wskakujących sobie do gardeł trzech chłopaków i dwóch próbujących ich uspokoić. Na marne.
- Nie interesuj się księżniczko. - powiedział Zayn, który jako jedyny zwrócił na mnie uwagę.
- Ok. Zabijcie się. - powiedziałam i powoli zaczełam odchodzić.
- Stój. - Eleanor złapała mnie za nadgarstek. - Jeśli możesz coś zrobić to zrób to błagam. Oni naprawdę się zaraz pozabijają.
- Czekaj. - powiedziałam zmierzajac w stronę kuchni. Wzięłam półtoralitrową butelkę coli i wróciłam do nich.
- Co ty chcesz zrobić? - zapytał Louis.
- Na pewno nie będę tego pić - powiedziałam. - Słuchaj mnie - zwróciłam się do El. - Jak tylko wyleje na nich zawartość tej butelki zaczniesz ze mną piszczeć, tak dla pewności, zeby ich zupełnie zdezorientować - mówiłam szeptem chociaż w tym hałasie mogłam krzyczeć, a i tak nikt nie zwróciłby na mnie uwagi. eleanor pokiwała głową. Odkręciłam butelkę i wylałam na kłócących się chłopaków jej zawartość.
Razem z Eleanor zaczęłyśmy piszczeć, bo jak przewidziałam chłopcy zaczęli się wydzierać, że to nowe ciuchy itp...
- Cicho bądźcie! - krzyknęłam. - Co się dzieje?
- Zapytaj... - odezwał się Niall
- Mówiłam cicho. -przerwałam mu. Wyglądali na zdezorientowanych. - Dobra, dobra żartowałam... Więc? O co chodzi?
- Najlepiej zapytać króla Harrego... - odezwał się znowu Niall. Patrzyłam na nich zdezorientowana i czekałam na odpowiedź któregoś z nich. Coraz bardziej zaczynałam się denerwować.
Patrzyłam z jednego na drugiego. Zaczęłam tupać noga wyczekująco.
- Przed chwilą mieliście kurwa tyle do powiedzenia. - zauważyłam. - Harry. - zwróciłam się do niego. - Chodź, pogadamy na spokojnie o co chodzi. - powiedziałam wyprowadzajac go za rękę z salonu. Weszliśmy do mojego pokoju. Trzasnęłam drzwiami i przysunęłam krzesło do łóżka, tak żeby usiąść na przeciwko Harrego.
- Wiec o co chodzi? - zapytałam.
- Chłopacy uważają, że gwiazdorzę. - powiedział prosto z mostu.
- Mhhm i to cię uraziło co? - kiwnął głową. - A jeśli to prawda. - zasugerowałam. - Bo jest takie malutkie, maluteńkie prawdopodobieństwo, że gwiazdorzysz. - powiedziałam. Chłopaka zamurowało.
- Ja nie gwiazdorzę! - krzyknął.
- Dobra, dobra. Nie unoś się, ja tylko sugeruję. No spójrz to twoi przyjaciele i raczej nie powiedzieliby ci tego w oczy, jeśli tak nie jest. Tak mi się wydaje przynajmniej, ale co ja tam moge wiedzieć. Czyli ty uważasz, że nie gwiazdorzysz, tak?
- Tak.
- To wpuszczę dwoje chłopaków z zespołu i poznamy ich zdanie, ok?
- Ok. - wpuściłam do pokoju Nialla i Zayna, w końcu to oni się z nim kłócili, potem jeszcze poznam wersje tych dwojga, którzy chcieli ich uspokoić.
- Dobra, więc Harry powiedział, że uważacie, iż on gwiazdorzy. Na jakiej podstawie tak myślicie? - zapytałam.
- Jakie wzniosłe słowa. - skomentował Zayn.
- Czegoś się w końcu uczyłam w szkole. - odpowiedziałam - Więc. - ponaglałam machając rękoma.
- Więc.. - zaczął Zayn. - Harry uważa się za najważniejszego w tym zespole... - Harry chciał mu przerwać, ale go uciszyłam.
- Czemu tak myślisz? - zapytałam.
- Czemu? Cały czas chce mieć jak najwięcej solówek w piosenkach i grozi odejściem z zespołu.
- Co? Harry serio? - zapytałam.
- Święty król ci nie powiedział. - Zayn udawał zdziwienie.
- Dobra, nie mogę rozmawiać tylko z waszą trójką. - podeszłam do drzwi i zawołałam Lou i Liama, ale za to wyrzuciłam z pokoju Harrego.
- Dobra chłopaki, powiedzcie co chcecie zrobić z Harrym? - zapytałam.
- To powinna wiedzieć chyba pani psycholog. - powiedział Zayn
- Zamknij się. - skarcił go Liam. - Ona chce nam pomóc.
- Rozmawialiście z nim? Ale tak szczerze.
- Nie.
- To pokłóciliście się z nim nawet szczerze z nim nie rozmawiając?! - krzyknęłam.
- No jakoś tak wyszło... - tłumaczył Liam.
- Ok, ok Kaja spokojnie, to tylko chłopacy - mówiłam do siebie. Z powrotem wpuściłam Harrego.
- Chłopaki, przyjaźnicie się, szaleją za wami dziewczyny, a wy kłócicie się, bo coś wam się wydaje. Ok, Harry nie powinien chcieć mieć najwięcej solówek z całego zespołu i nie powinien straszyć resztę chłopaków, tym , że odejdzie z zespołu. Moim zdaniem przyjaciel, nie powinien chcieć być lepszy od reszty przyjaciół, a reszta przyjaciół, powinna z nim o tym na spokojnie porozmawiać, a nie od razu się kłócić. Jesteście przyjaciółmi tak? Simon połączył was w jedną całość, żebyście coś osiągnęli, a nie po paru latach przebywania razem w zespole kłócili się o byle co. Chyba, że chcecie powiedzieć "papa" karierze.
- Najgorsze jest to, że ona ma rację. - skomentował Zayn.
- Taka prawda. - powiedział Lou.
- Skąd ty to wiesz? - zapytał Liam. - Ta gadka, jak psychologa..
- W szkole, często przebywałam u pani pedagog. - powiedziałam szczerząc się. Zayn się zaśmiał. - Nie myśl sobie... Pisałam wypracowanie o pracy pedagoga i siedziałam u niej całe dnie przez dwa tygodnie. - zaśmiałam się. - A najlepsze było to, że nic nie musiałam przepisywać od kolegów. - dopowiedziałam.
- Kaja idziemy na zakupy. Teraz. - Eleanor wpadła do pokoju jak torpeda.
- Co cię oswieciło? - zapytałam śmiejąc się.
- Nie szczerz się na zakupy idziemy, ciuchów nie mam, a w lodówce też pustki.
- Więc.. - zaczął Zayn. - Harry uważa się za najważniejszego w tym zespole... - Harry chciał mu przerwać, ale go uciszyłam.
- Czemu tak myślisz? - zapytałam.
- Czemu? Cały czas chce mieć jak najwięcej solówek w piosenkach i grozi odejściem z zespołu.
- Co? Harry serio? - zapytałam.
- Święty król ci nie powiedział. - Zayn udawał zdziwienie.
- Dobra, nie mogę rozmawiać tylko z waszą trójką. - podeszłam do drzwi i zawołałam Lou i Liama, ale za to wyrzuciłam z pokoju Harrego.
- Dobra chłopaki, powiedzcie co chcecie zrobić z Harrym? - zapytałam.
- To powinna wiedzieć chyba pani psycholog. - powiedział Zayn
- Zamknij się. - skarcił go Liam. - Ona chce nam pomóc.
- Rozmawialiście z nim? Ale tak szczerze.
- Nie.
- To pokłóciliście się z nim nawet szczerze z nim nie rozmawiając?! - krzyknęłam.
- No jakoś tak wyszło... - tłumaczył Liam.
- Ok, ok Kaja spokojnie, to tylko chłopacy - mówiłam do siebie. Z powrotem wpuściłam Harrego.
- Chłopaki, przyjaźnicie się, szaleją za wami dziewczyny, a wy kłócicie się, bo coś wam się wydaje. Ok, Harry nie powinien chcieć mieć najwięcej solówek z całego zespołu i nie powinien straszyć resztę chłopaków, tym , że odejdzie z zespołu. Moim zdaniem przyjaciel, nie powinien chcieć być lepszy od reszty przyjaciół, a reszta przyjaciół, powinna z nim o tym na spokojnie porozmawiać, a nie od razu się kłócić. Jesteście przyjaciółmi tak? Simon połączył was w jedną całość, żebyście coś osiągnęli, a nie po paru latach przebywania razem w zespole kłócili się o byle co. Chyba, że chcecie powiedzieć "papa" karierze.
- Najgorsze jest to, że ona ma rację. - skomentował Zayn.
- Taka prawda. - powiedział Lou.
- Skąd ty to wiesz? - zapytał Liam. - Ta gadka, jak psychologa..
- W szkole, często przebywałam u pani pedagog. - powiedziałam szczerząc się. Zayn się zaśmiał. - Nie myśl sobie... Pisałam wypracowanie o pracy pedagoga i siedziałam u niej całe dnie przez dwa tygodnie. - zaśmiałam się. - A najlepsze było to, że nic nie musiałam przepisywać od kolegów. - dopowiedziałam.
- Kaja idziemy na zakupy. Teraz. - Eleanor wpadła do pokoju jak torpeda.
- Co cię oswieciło? - zapytałam śmiejąc się.
- Nie szczerz się na zakupy idziemy, ciuchów nie mam, a w lodówce też pustki.
- Dobra, dobra. Daj mi pięć minut. - powiedziałam, a Eleanor razem z chłopakami się rozeszli. Stwierdziłam iż muszę się przebrać i zmienić fryzurę. Wybrałam, więc ciuchy i nawet nie szłam do łazienki. Zrobiłam kreski i uczesałam włosy przed lustrem mojej małej toaletki. Popsikałam się perfumami i zeszłam na dół gdzie Eleanor czekała na mnie ubrana w to.
- Gotowa jesteś? - zapytała widząc mnie w salonie. W odpowiedzi kiwnęłam głową.
- Zabieram auto. - powiedziała El machając kluczykami przed oczami Lou i szybko wybiegając z salonu trzymając moją dłoń.
- Mogę prowadzić? - zapytałam robiąc oczy szczeniaczka.
- Nie masz prawa jazdy. - zauważyła.
- No proszę, do galerii nie jest tak daleko.
- Ok. - powiedziała dajac mi kluczyki. Wsiadłam do czarnego Forda Mondeo i poczekałam na El.
- Zapnij pasy. - upomniała mnie. Odpaliłam i ruszyłam. Postanowiłam pojechać dłuższą drogą i trochę lepiej poznać sie z samochodem. Jechałam szybko, bo kocham szybką jazdę. Widać, że Eleanor to nie przeszkadzało. Kiedy dojechałyśmy na miejsce El nie denerwowała się, ze pojechałam dłuższą drogą, ani, że przycisnęłam gazu. Nieźle zaszalałyśmy, kupiłyśmy mnóstwo rzeczy. Kupiłam buty, buty, buty, buty, buty, koszulę, bluzkę, szorty, szorty, szorty, spodnie i strój kąpielowy. Dość sporo nie? Ale mogło być gorzej. W drodze powrotnej Eleanor prowadziła i też mocno przyciskała pedał gazu. Wróciłam do domu zmęczona i kogo zastałam? Całą ekipę 1D. Przynajmniej się nie kłócą pomyślałam.
- Jesteście głodne? - zapytał Lou gdy tylko weszłyśmy do domu. - Zamówiliśmy pizzę.
- Nie mam ochoty na pizzę. - powiedziałam.
- To na co księżniczka ma ochotę? - zapytał Zayn kłaniając mi się.
- Mam ochotę usiąść w samolocie do Polski i spotkać się z rodziną. - odpowiedziałam popychając go i jednocześnie robiąc sobie przejście do schodów. Kiedy byłam już w moim pokoju głośno trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na łóżku. Do pokoju wszedł Louis.
- Jeśli tak bardzo chcesz to po pogrzebie mamy możesz zostać w Polsce na ile zechcesz. - powiedział siadając obok mnie.
- Naprawdę? - zapytałam, a mój brat w odpowiedzi kiwnął głową. Mój przybrany brat właśnie stał się prawdziwym bratem.
- Gotowa jesteś? - zapytała widząc mnie w salonie. W odpowiedzi kiwnęłam głową.
- Zabieram auto. - powiedziała El machając kluczykami przed oczami Lou i szybko wybiegając z salonu trzymając moją dłoń.
- Mogę prowadzić? - zapytałam robiąc oczy szczeniaczka.
- Nie masz prawa jazdy. - zauważyła.
- No proszę, do galerii nie jest tak daleko.
- Ok. - powiedziała dajac mi kluczyki. Wsiadłam do czarnego Forda Mondeo i poczekałam na El.
- Zapnij pasy. - upomniała mnie. Odpaliłam i ruszyłam. Postanowiłam pojechać dłuższą drogą i trochę lepiej poznać sie z samochodem. Jechałam szybko, bo kocham szybką jazdę. Widać, że Eleanor to nie przeszkadzało. Kiedy dojechałyśmy na miejsce El nie denerwowała się, ze pojechałam dłuższą drogą, ani, że przycisnęłam gazu. Nieźle zaszalałyśmy, kupiłyśmy mnóstwo rzeczy. Kupiłam buty, buty, buty, buty, buty, koszulę, bluzkę, szorty, szorty, szorty, spodnie i strój kąpielowy. Dość sporo nie? Ale mogło być gorzej. W drodze powrotnej Eleanor prowadziła i też mocno przyciskała pedał gazu. Wróciłam do domu zmęczona i kogo zastałam? Całą ekipę 1D. Przynajmniej się nie kłócą pomyślałam.
- Jesteście głodne? - zapytał Lou gdy tylko weszłyśmy do domu. - Zamówiliśmy pizzę.
- Nie mam ochoty na pizzę. - powiedziałam.
- To na co księżniczka ma ochotę? - zapytał Zayn kłaniając mi się.
- Mam ochotę usiąść w samolocie do Polski i spotkać się z rodziną. - odpowiedziałam popychając go i jednocześnie robiąc sobie przejście do schodów. Kiedy byłam już w moim pokoju głośno trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na łóżku. Do pokoju wszedł Louis.
- Jeśli tak bardzo chcesz to po pogrzebie mamy możesz zostać w Polsce na ile zechcesz. - powiedział siadając obok mnie.
- Naprawdę? - zapytałam, a mój brat w odpowiedzi kiwnął głową. Mój przybrany brat właśnie stał się prawdziwym bratem.
______________________________________
PRZECZYTAJ MNIE!!
Jeśli właśnie tu jesteś i to czytasz, to błagam napisz w komentarzu chociaż kropkę. Dla Ciebie to tylko kropka, a dla mnie to coś bardzo ważnego. Po prostu chcę zobaczyć ilu Was jest i ilu mnie czyta, żeby wiedzieć czy pisanie tego ma sens.
Są wakacje, więc rozdziały mogą być rzadziej dodawane, ale będą dodawane, nie martwcie się, jeśli chcecie być na bieżąco to zaobserwujcie! <3