Obudziłam się z myślą o samobójstwie. Nie najgorzej. Powoli zwlokłam się z łóżka. Wyjrzałam przez okno. Piękny słoneczny dzień. Aczkolwiek udało mi się zauważyć pojedyncze deszczowe chmury. Podeszłam do garderoby, którą ostatnimi czasy bardzo pokochałam. Wybrałam zestaw, dołożyłam do niego ciepłą bluzę z kapturem. Wolnym krokiem zeszłam do kuchni.
- Dzień dobry. - powiedziałam krzywo się uśmiechając.
- Dzień dobry. - odpowiedziano mi niemrawo. Tym razem szczerze się uśmiechnęłam. Wiecie dlaczego? Bo po pierwsze Malika jeszcze nie było w kuchni, a po drugie wszyscy oprócz Liama i El mieli kaca. A ja lubię patrzeć na błędy, które kiedyś popełniałam ja, a teraz ktoś kto mnie pouczał, popełnił ten sam błąd. Wzięłam z lodówki jogurt, a z szuflady wyciągnęłam łyżeczkę.
- O której masz dzisiaj przesłuchanie? - zagadnęła Eleanor.
- O 18 już muszę tam być. - odpowiedziałam. - Ale wystąpię pewnie później, bo przede mną jest jeszcze parę osób. - dodałam. Dziewczyna pokiwała głową. Do kuchni wszedł Zayn i jego dziewczyna. Coraz bardziej wkurwia mnie jej obecność tutaj...
- Tak bez dzień dobry? - powiedziałam na wejściu. Malik westchnął. Ja też, po czym z rozmachem wyszłam z kuchni. Po krótkim zastanowieniu się, stwierdziłam, że pójdę gdzieś. Po chwili jednak przypomniałam sobie wczorajszy wieczór i wybrałam numer Justina.
- Hej mała, co jest? - usłyszałam po drugiej stronie.
- Hej, masz dla mnie czas? - zapytałam.
- Dla ciebie zawsze. Coś się dzieje?
- Kazałeś mi wychodzić tylko z wami, więc się słucham. - usłyszałam śmiech.
- Po raz pierwszy w życiu. - ja też się zaśmiałam.
- To jak. Masz czas?
- Tak. Zaraz będę. Szykuj się. - powiedział i się rozłączył. No i fajnie. Ponieważ byłam gotowa na spotkanie, poszłam do salonu. Niestety zastałam tam Malika z Perrie. Boże, umrę. Nic mi się nie chce. Usiadłam na fotelu tuż obok zakochanych. Po niedługiej chwili usłyszałam dzwonek i otwieranie drzwi.
- Cześć dziwaki. - usłyszałam głos Julii. Pobiegłam przyjaciołom na spotkanie. Przytuliłam obojga.
- Widzę, że nie przeszkadza ci, że przyprowadziłem przybłędę. - uśmiechnął się Justin. Julia wymierzyła mu kuksańca w ramię.
- Wychodzę! - powiedziałam głośniej. Usłyszałam "okej" od Eleanor, więc wyszłam. Poszliśmy na lody i do parku. Chodziliśmy i rozmawialiśmy o wszystkim. Przez chwilę nawet się goniliśmy. Potem usiedliśmy na ławce i patrzyliśmy na dzieci bawiące się na placu zabaw. Słuchałam przyjaciół, a jednocześnie powtarzałam w myślach moją piosenkę. Jest trudna, a jeszcze muszę początek grać sama na fortepianie...
Na co ja się zgodziłam? Jaka ja jestem głupia!
- Kaja, słuchasz nas? - usłyszałam pytanie przyjaciółki.
- Tak. Powtarzam piosenkę. Cicho - zbyłam ją i wróciłam do moich przemyśleń. Nagle coś sobie przypomniałam.
- Czemu nie ma z nami Nicka? - zapytałam i popatrzyłam po przyjaciołach.
- Powiedział, że nie może, ale na pewno będzie na przesłuchaniu. - odpowiedział mi Jus. Martwię się o tego głupka. Nie wiem co on wymyślił. Ale na pewno to nie jest nic dobrego. Westchnęłam cicho.
- Osz ty! Patrz, jakie ciacho! - powiedziałam trącając Julię.
- No niezły jest. Dałabym mu 9 na 10. - powiedziała odwracając się za chłopakiem.
- Nie zapominajcie, że z wami jest największe ciacho. - powiedział Justin na co my się zaśmiałyśmy. Nie czekałyśmy długo na jego reakcję. Po prostu wstał i chciał sobie pójść.
- No stój. Zostań. - powiedziałyśmy razem łapiąc go za rękę. Chłopak zatrzymał się, ale nie wrócił do nas. Wstałam i podeszłam do niego. Staliśmy twarzą w twarz. Co z tego, że sięgałam mu ledwie do ramion...
- Co ty robisz? - powiedziałam łapiąc się pod biodra.
- Twierdzicie, że jestem brzydki, to sobie idę. - powiedział wzruszając ramionami, ale nie dało się nie zauważyć, że bawi go ta cała sytuacja.
- Przecież nie jesteś brzydki. Przystojniak z ciebie. - powiedziałam śmiejąc się i wymierzając mu kuksańca w ramię.
- Przestań mnie bić. - powiedział podnosząc mnie i z łatwością przewieszając sobie przez ramię.
- No puszczaj! - krzyczałam uderzając go w plecy. Po niedługim czasie Julia przyszła mi pomóc.
Po paru minutach skończyliśmy naszą szopkę.
Wróciliśmy do domów.
***
Musiałam zacząć się szykować do występu. Już siedemnasta, a ja wciąż siedzę przed komputerem. Do tego zaczęło lać, więc prawdopodobnie musiałam ubrać się inaczej niż miałam zamiar. A może nie...
Przecież jadę samochodem, a w szkole jest ciepło. No właśnie. Nie ma co się denerwować. Ubrałam się (nie założyła maski.). Zastanawiałam się czy zostawić kapelusz. Po pewnym czasie stwierdziłam, że go zostawię. Poszłam zrobić sobie make - up.
Postawiłam na coś bardziej zwykłego. Nie chciałam przesadzać. Poza tym moje umiejętności nie były zbyt bogate. Zbiegłam na boso do kuchni.
- No, no. Jeśli nie dadzą ci punktów za śpiew, to chociaż za wygląd dadzą. - powiedział Hazz przyglądając mi się.
- Nie przyzwyczajaj się. - powiedziałam zabierając jabłko i znikając z pomieszczenia.
***
Jeszcze chwila i zaraz wystąpię. Mam mega stresa. Spojrzałam zza kurtyny na widownię. Wszyscy są. Boże ja tu zaraz umrę. Wreszcie wywołano moje imię. wyszłam na scenę i usiadłam przy fortepianie. Z pustką w głowie zaczęłam grać. Po chwili chwyciłam mikrofon w rękę i wstałam. Dawałam z siebie wszystko.
Kiedy skończyłam śpiewać w oddali zobaczyłam Davida. Stałam jak wryta, a serce stanęło mi w piersi.
Słyszałam, że sędziowie bardzo mnie chwalą, ale teraz to nie było najważniejsze. Kumple od razu skumali, że coś jest nie tak i odwrócili się w stronę, w którą patrzyłam. Kiedy Nicolas wstał usłyszałam strzał. I się zaczęło. Krzyki, piski. A ja nadal stałam sama w centrum tego wszystkiego. Poczułam, że ktoś łapie mnie za rękę. Żaden mężczyzna. Mimo wszystko szybko się odwróciłam. Julia. Ciągnęła mnie w stronę wyjścia. Nagle poczułam piorunujący ból przeszywający całe moje ciało od wolnego ramienia. Kulka. Zrobiło mi się słabo. Usłyszałam tylko jak przyjaciółka krzyczy moje imię. Zemdlałam...
_________________________________________________________
TAK. WIEM
Rozdział z opóźnieniem, ale nie miejcie mi za złe. Mnie na prawdę było ciężko go dodać. Przez ten weekend miałam wiele do przemyślenia. Stało się coś, czego nikomu nie życzę. Niby nic, ale zabolało. Jeszcze to odejście Zayna... Ale mniejsza. U mnie na blogu Zayn będzie zawsze <3
Nadal wszyscy jesteśmy z nim